Staropolskim, Lajfstajlowym obyczajem witam się z Wami pizzą z rukolą. Ale za to bez laktozy!
Skoro wstydliwe wyznania mamy za sobą, przejdę do konkretów.
Niestety od zeszłego tygodnia niewiele się zmieniło i nadal to, co opisuję, to żywienie lajfstajla w kryzysie ;). Egzamin za który kciuki trzymało tak wiele osób został przełożony na poniedziałek, a mnie czeka weekendowy pobyt w ICZMP. Mam nadzieję, że wyjdę do poniedziałku, a wchodząc do sali egzaminacyjnej zaśpiewam, że z buta wjeżdżam i wyjdę (wyjadę?) już z zaliczeniem.
Najwyższy czas zająć się ważniejszymi sprawami – kurs online uczący odchudzania krok po kroku i zdrowszego podejścia do zdrowego stylu życia, sam się nie napisze :).
Dieta
- główne posiłki niczym nie różniły się od tych z zeszłego tygodnia – królowały warzywa mrożone z różnymi dodatkami, leczo warzywne, sałatki, jajka w przeróżnych formach
- po raz kolejny nasze życia uratowały słoiki od rodziców (co my byśmy bez nich zrobili?!) – mama przygotowała coś smacznego i bardzo łatwego, polecam każdemu, kto chce oszczędzić sporo czasu
- makaron (dowolny – penne, wstążki, muszelki, falbanki, co tam chcesz – u nas były wymieszane różne rodzaje)
- mięso (kurczak, wieprzowina, wołowina – możesz po prostu gotując obiad przyrządzić kilkaset gramów więcej dowolnego mięcha)
- cukinia, papryka, ogórek kiszony pokrojone w kostkę (zapewne sprawdziłyby się tu jeszcze inne warzywa)
- wszystko wymieszac, skropić oliwą, dodac ulubionych przypraw
https://www.instagram.com/p/BKijsVLh2By/?taken-by=drlifestyle.pl
- mimo totalnej nudy w jadłospisie, chętnie podzielę się z Tobą moim pomysłem na prostą przekąskę do chrupania, która zastępuje mi w sytuacjach kryzysowych chipsy – prażony na oliwie z oliwek z masą przypraw, słonecznik w łupinkach; celowo nie prażę słonecznika łuskanego by po pierwsze zjeść go trochę mniej, a po drugie podczas dłubania nasycam się mocą przypraw, a często też soli ;); na co dzień nie dosalam potraw, nie solę makaronu, ziemniaków, ryżu, używam bardzo mało tej przyprawy, więc taki słony, ostry, mocno doprawiony słodką papryką, curry i innymi dodatkami słonecznik jest dla mnie godną alternatywą dla chipsów
- dziś po południu mieliśmy istną rozpustę – namierzyliśmy pizzerię (Oliwa, Piotrkowska 79), która w ofercie ma również wegańskie pizze, co jest równoznaczne z tym, że nie zawierają laktozy. Wybraliśmy się tam w porze obiadowej, moja (mała) pizza była smaczna, ale jednak co klasyczny ser, to ser ;). Za to ciasto i dodatki doskonałe! Po obiedzie wylądowaliśmy w pijalni czekolady Wedel, gdzie zdecydowałam się na małą czekoladę deserową w wersji bez cukru i bez laktozy. Była nieco rzadsza, niż klasyczna, ale nadal przepyszna! Cieszę się, że lokale zaczynają reagować na zwiększone zapotrzebowanie na dania fit i rosnącą świadomość dot. nietolerancji pokarmowych
Ostatni podpunkt może być dobrą okazją, do podzielenia się z Wami wnioskiem, do którego dojrzewałam w ostatnich tygodniach – nie jestem już zwolenniczką cheat meala w klasycznym rozumieniu tego określenia.
Oszukany posiłek. Kontrolowany grzeszek. Występek.
Niby jak, taki sposób myślenia o jedzeniu ma się przyczynić do zerwania ze “złym” lub “dobrym” wizerunkiem jedzenia? O ile nadal zgadzam się z zamysłem i fizjologicznym zamysłem wprowadzania do diety takiego posiłku o zwiększonej kaloryczności, tak zaczyna mnie razić określanie go mianem słów o negatywnym zabarwieniu.
Zjadłam dziś pizzę. Celowo wybrałam małą, wegańską pizzę na włoskim cieście. Z pełną świadomością jako deser zamówiłam (małą) czekoladę do picia.
Taki zestaw nie jest idealnie zbilansowanym posiłkiem. I co z tego?
Idealnie sobie z tym poradzę. Dziś zjadłam pizzę, a jutro pobiegam 20 minut dłużej. Kolację zjem bez dodatkowych dwóch kromek razowego chleba, wystarczy mi sałatka z tuńczykiem. Odpuściłam sobie podwójny ser, dodatkową bitą śmietanę, gałkę lodów i piwo na popitę.
Dokonałam świadomego wyboru, pod który dostosuję najbliższe posiłki i treningi. Żadna strata, żadne utrudnienie, żadna tradża się nie wydarzyła.
I choć może wydawać się dziwne, że starając się spalać tkankę tłuszczową, włączam do jadłospisu również takie rzeczy, to zastanówmy się wspólnie: czy gdybym nie dała sobie na nie przyzwolenia, nie byłoby ich w mojej diecie?
Byłyby. Ale w innym wydaniu. Tabliczka czekolady kupiona po powrocie z nieudanego spotkania. Chińczyk zjedzony w pospiechu, bo nie mam czasu gotować. Paczka chipsów i 2 piwa, bo kumpel przyniósł do filmu.
Takie jedzenie niezdrowych rzeczy przy okazji jest niedobre nie tylko dlatego, że łatwo przegiąć z kaloriami. Tracimy nie tylko makro z danego dnia, ale też poczucie kontroli nad sytuacją.
A ciekawym paradoksem w odchudzaniu jest to, że dopiero pełna świadomość i kontrola, pozwalają poczuć luz. Ja go poczułam, jest mi z tym świetnie i zrobię wszystko, co w mojej mocy, by nauczyć tego samego jak najwięcej osób.
Treningi
Fizycznie czuję się znacznie lepiej, niż przed tygodniem. Pogoda (choć zasmucająca) sprzyja aerobowym aktywnościom na dworze. Biega się świetnie! Jeśli przeszło Ci w ostatnich tygodniach, że może warto zacząć biegać, albo wsiąść na rower, to jest to najlepszy moment, by zdążyć przed zimą. Zostało kilkanaście tygodni bez śniegu i przymrozków, a taki okres wystarczy, by się zahartować i nie zniechęcić pierwszym chłodnym podmuchem wiatru.
W minionym tygodniu raz byłam na zajęciach fitness – odzwyczaiłam się już nieco od zajęć grupowych, a tym bardziej od zajęć z choreografią. Zawsze czuję się jak słoń w składzie porcelany i na chwilę pęka mi serduszko, gdy znów idę w lewo, podczas gdy cała grupa robi krok w prawo :D.
Oprócz tego biegałam. Wolno, jak ten słoń z wyższego akapitu. Ale jakie to ma znaczenie, skoro przede mną całe życie na szybsze treningi ;)? Mimo fatalnego tempa, treningi były bardzo przyjemne. Cieszę się, że w końcu zdecydowałam się na zakup porządnych słuchawek. Przez ponad rok twierdziłam, że świetnie biega mi się w takich dużych, komputerowych. Łukasz twierdził, że jestem uparta jak osioł i sama odbieram sobie przyjemność z treningu. Rok zajęło mi zrozumienie, że dobre słuchawki nie będą zbędnym wydatkiem, skoro biegam regularnie ;). A musicie wiedzieć, że jeśli elektronikę wybiera Łukasz, to będzie to porządny sprzęt o dobrym stosunku jakości do ceny, który posłuży latami. Jest typowym elektronicznym geekiem i nawet nie chciałam tracić czasu na szukanie czegoś lepszego.
Na razie mogę tylko powiedzieć, że moje nowe słuchawki (działające na bluetooth, z przełącznikiem piosenek i regulacją głośności na powierzchni słuchawek) są po prostu idealne. Ale za parę tygodni, albo miesięcy wrócę do Was z konkretniejszymi wnioskami – może znajdę coś, do czego można się przyczepić.
Wracam do nauki! Zapraszam Cię na blog już jutro, rozpędziłam się z nowymi wpisami i tym razem poopowiadam o diecie dla zębów – co jeść, a co lepiej sobie odmówić, jeśli chce się mieć zdrowe, białe zębiska.
Tymczasem szczerzę do Ciebie mój garnitur w pełnej krasie, przesyłam uśmiech i resztki pozytywnej energii. Tak sobie myślę, że to jedna z nielicznych rzeczy, która się mnoży, jeśli wcześniej się nią podzieli :).