Lada dzień moja firma kończy rok. Zakładając działalność nie spodziewałam się jakichś przełomowych zmian – przecież nadal chciałam zajmować się dokładnie tym samym. Jedyne, co miało się zmienić, to forma prawna.
Tymczasem, zmieniło się wiele więcej. I nie ze wszystkich zmian jestem zadowolona. Opowiem Ci dziś o nich. Zanim zdenerwujesz się na poziom malkontenctwa w tym wpisie, dopowiem trzy istotne rzeczy:
Firmę założyłam bezpośrednio po powrocie z podróży poślubnej. Jesteśmy małżeństwem na dorobku 😉 z wieloma marzeniami nieadekwatnymi do aktualnej zasobności portfela. Sama nie wiem na ile zmiany w moim podejściu wynikają z założenia firmy, a na ile są skutkiem poważniejszego traktowania pracy samej w sobie. Fakty są takie, że wraz z kolejnymi rozliczeniami od księgowej i analizie książki przychodów i rozchodów, zrozumiałam, że to już nie jest zabawa.
Nie jestem już studenciarą, która zajmuje się blogowaniem i pracą z podopiecznymi głównie hobbystycznie, bo przecież mogłaby (całkiem godnie!) wyżyć ze stypendiów na obu kierunkach i dodatkowych zleceń, a wszystkie nadwyżki finansowe lokować w podróże. Przeprowadziłam ze sobą kilkadziesiąt wewnętrznych monologów zakładających skrajne scenariusze. Który wybrałam – wiecie. Postawiłam na rozwój działalności związanej z szeroko rozumianą edukacją żywieniową.
Mam ogromnego farta, bo zajmuję się czymś:
Ale jak mąż świetnie gotuje, to wcale nie znaczy, że rozrzucone po mieszkaniu skarpetki przestają wkurzać ;).
Z całego tego narzekania widzę dwa sensowne wyjścia.
Zdrowego odżywiania też nikt nie nauczył Cię w szkole.
Może nie wyniosłeś dobrych nawyków z domu rodzinnego?
Jest wielu ekspertów, których zalecenia często wykluczają się wzajmnie, a Ty już zupełnie nie wiesz co robić. Poziom mętliku zdaje się być wprost proporcjonalny do liczby przeczytanych książek i zasięgniętych porad.
Wykonanie określonych działań nie jest jeszcze gwarancją uzyskania określonych rezultatów.
Nikt nie rozwinie za Ciebie Twojej firmy i nikt w odchudzaniu nie zrobi nic za Ciebie – owszem, możesz oddelogować mężowi umycie naczyń, ale trening musisz zrobić Ty.
Tylko czy na pewno to powinny być argumenty wystarczające do zaniechania realizacji naszych celów?
Czy fakt, że czasami kilka dni pod rząd nie chce mi się pracować sprawia, że nie pracuje? Nie. Praca pod presją czasu nie jest moim ulubionym elementem prowadzenia firmy, ale to nie zmienia faktu, że czasami jest konieczna, żebym mogła zrealizować swoje cele.
Więc dlaczego brak ochoty na ruszenie tyłka z kanapy miałby sprawić, że ten tyłek zalegnie na niej kolejne kilka dni? Skoro cel jest dla mnie ważny, godzę się na poniesienie związanych z nim kosztów.
Moje dzisiejsze ględzenie nie zwalnia mnie z działania. Wręcz przeciwnie. Widziały gały, co brały. Prowadzenie firmy, to nie jest (jakże pyszna i wspaniała <3) bułka z masłem, ale to przecież moja decyzja. Nikt nie wymyślił za mnie wszystkich marzeń i planów, do których realizacji potrzebne są pieniędze (których prawdopodobnie nie zarobiłabym jeszcze długo, pracując na etacie). Nikt nie przyparł mnie do muru i nie nakazał zostać początkującym przedsiębiorcą.
Tak samo, jak nikt do cholery nie każe Ci się odchudzać. To jest Twój wybór. I jeśli takiego dokonasz, weź za to odpowiedzialność. To naprawdę jedna z tych rzeczy, których nikt nie może zrobić za Ciebie.
Na puentę wybiorę jedną pozycję z Prywatnego Zbioru Zasad Kierujących Moim Światem. Brak działania pozbawia prawa do narzekania. Nic nie robisz, żeby coś zmienić? Skończ ględzić. Korzystaj z możliwości, które daje nieodchudzanie i nie zatruwaj życia sobie i innym, marudząc, że jesteś za gruba.
Chcesz schudnąć? Ustal mądry plan działań, który uwzględni czas na odpoczynek i Twoje dotychczasowe nawyki żywieniowe. Skorzystaj z porad na blogu, wyrzuć to, co Ci się nie podoba, zamień to, co można, a gdy będzie Ci strasznie ciężko, przejdź na „plan minimum”. Odchudzanie nie musi być kulą u nogi i w ogólnym rozrachunku może okazać się przyjemniejsze, niż nieodchudzanie – bo wreszcie zaczniesz działać w zgodzie ze swoimi celami, a nie przeciwko nim.
Mimo wszystko, nie oczekuj, że będzie superłatwo. Odchudzanie i związane z nim zmiany w codziennym życiu nie są łatwe. Łatwe (i wspaniałe, i potrzebne od czasu do czasu) to jest zawinięcie się w koc z miską popcornu w ręce i pustym serialem przed nosem.
Ale tak to już zazwyczaj jest, że to co łatwe, daje najwyżej przeciętne rezultaty.
Oczekujesz od życia czegoś więcej?
Daj coś więcej od siebie.
Temat mikrobioty w ostatnich latach stał się bardzo popularny i badań dotyczących jej wpływu na nasz organizm jest coraz więcej. To że wpływa na trawienie pokarmów jest dość oczywiste, ale…
Jestem prawie pewna, że podczas zakupów rzucił się już Wam w oczy wskaźnik Nutri-Score. To te charakterystyczne kolorowe literki na opakowaniach produktów. W supermarketach widać je coraz częściej, dlatego weźmiemy…
Gotujesz ryż w woreczku? Można to zrobić lepiej, czyli ugotować ryż bez woreczka i to na sypko! Gotowanie ryżu bez woreczka może wydawać się trudnym zadaniem, ale nic bardziej mylnego!…
Pewnie większość z Was już gdzieś słyszała o kreatynie. Mogę się założyć, że zwykle było to jednak w kontekście sportowców i/lub osób trenujących siłowo – a to nie jedyne jej…
Na pocieszenie: wydaje mi się ze jest jeszcze gorsza opcja. Mieć działalność i zatrudniać pracowników.
Masz pełną rację. Ja na razie korzystam z usług podwykonawców I staram się odwlec w czasie związanie z pracownikiem umową o pracę, bo to dla mnie ogromne wyzwanie. Postanowiłam, że nie zatrudnię nikogo, dopóki nie odłóżę 6krotnosci jego wynagrodzenia.
Jeśli zatrudnienie pracowników umożliwi rozwój firmy i zwiększy jej obroty to wcale nie jest to źle. Trzeba wszystko przekalkulować 😛
Ano właśnie. Trzeba przekalkulować iiii…. Oszacować. Gwarancji nikt nie da. No ale, życie toniejebajka ;). Wierzę, że da się tego nauczyć jak wielu innych rzeczy w zyciu 🙂
Co nas nie zabije to nas wzmocni 🙂 Kto nie ryzykuje ten nie pije szampana.. 🙂
My na etatach czasami nie doceniamy tego, że jak ktoś co miesiąc przelewa nam na konto kase, bez względu na chorobę, urlop etc.. to jest luksus 🙂
Już nie wspominam nawet o przerwie w zawodzie na urlop macierzyński.. Na pewno wiesz,że kobiety prowadzące własną działalność, zwykle wracają do pracy już zaraz po połogu..
Ale trawa zawsze bardziej zielona u sąsiada.. 🙂
Wszystko masz jak zwykle racje – nikt nie mówił, że będzie łatwo 🙂 Życie jest pełne trudności 🙂 Ale nic, z czym byś sobie nie poradziła 😀 😀
Oj tak. Perspektywa urlopu macierzyńskiego mnie szczerze przeraża. Zbroję się, jak na wojnę 😀
Nikt nie mówił ani nie obiecywał, że drogę, którą obrałaś, ścielą róże i otoczy Cię beztroski mur 😉
Czasami trzeba zacisnąć zęby i robić to, na co się zdecydowało. Życzę Ci zatem wytrwania w planach i motywacji do działania każdego dnia 🙂
Oh, jak Cię rozumiem. Od 5 lat na własnej działalności. Ze dwa razy byłam na L4, ale było już grubo. Na etacie zdarzało się bywać częściej. I wakacje… Nie dość, że nie zarabiasz, to przecież wydajesz. Pracodawca MUSI wysłać pracownika na urlop. Ale jak już jesteś na własnej działalności, to ZUSowi nie przeszkadza, że robotasz non stop :] I ciągła potrzeba odłożenia wszelkiej nadwyżki. Niemniej jednak, jak w banku dostałam kredyt mieszkaniowy na podstawie dochodów z własnej firmy jednoosobowej, to pochłam z dumy :>
Oh, jak Cię rozumiem. Od 5 lat na własnej działalności. Ze dwa razy byłam na L4, ale było już grubo. Na etacie zdarzało się bywać częściej. I wakacje… Nie dość, że nie zarabiasz, to przecież wydajesz. Pracodawca MUSI wysłać pracownika na urlop. Ale jak już jesteś na własnej działalności, to ZUSowi nie przeszkadza, że robotasz non stop :] I ciągła potrzeba odłożenia wszelkiej nadwyżki. Niemniej jednak, jak w banku dostałam kredyt mieszkaniowy na podstawie dochodów z własnej firmy jednoosobowej, to pochłam z dumy :>
Oj, to prawda. Z ZUSem to jest w ogóle śmieszna historia. Jak Ty się spóżnisz ze złotówką o 1 dzień, to idziesz do piekła. Jak oni nie wywiązą się z deklaracji, nie wypłacą czegoś Tobie/pracownikowi, to nagle nie ma problemu … 😀
Puenta! 🙂 Dzięki Ci za te słowa! 🙂
A co to jest 'jebajka’?
Wybacz, musiałam ;D
Witaj w moim świecie cosplayowym. Mimo, że to nie moja działalność gospodarcza, to jednak 'nie chce mi się/chora jestem/zrób to ktoś za mnie/jezusmaria dedlajn’ odczuwam prawdopodobnie tak samo jak Ty. Ale co, my nie damy rady?
Teoretycznie się nie przestraszyłam. Teoretycznie 🙂