Jeśli pierwszy totalnie wiosenny dzień w roku wypada 8 marca, a przy okazji zdaje się wtedy ostatni egzamin to ewidentny sygnał, że teraz wszystko już będzie z górki! Do tego jeszcze zapach malin roznoszący się po całym mieszkaniu, który przypomina mi o dzisiejszym perfekcyjnym fit śniadaniu (w razie wątpliwości: deser malinowy chruśniak z pijalni Wedel ;)).
Powyżej Łukasz przyłapał mnie z rozklejonym butem i miną, która pokazała się na mojej twarzy po przeczytaniu metki. A fe! Jakbym chciała nosić plastik na grzbiecie to taniej byłoby owinąc się foliówką.
Mimo nawału egzaminów, miniony tydzień był bardzo uśmiechnięty. Z czterech zaliczeń, trzy mam do przodu, a z jednym będę się bujać z połową naszego roku, więc zawsze raźniej. W piątek o 11:00 wyszłyśmy z dziewczynami na jedno piwo, a do domu wróciłam koło 1:00 (niestety nie trzynastej). W międzyczasie byłyśmy w domu strachów Ciemnia (Łódź, Piotrkowska 66) i jestem przekonana, że gdyby nie wspomniane piwo (piwa) nie dałabym się tam zaciągnąć za żadne skarby!
Ulubieńcem tygodnia oprócz ciemni jest też piwo marcowe – przepyszność! Nie piłam jeszcze tak dobrego, delikatnego piwa.
Było super strasznie, ale też super fajnie i polecam każdemu. Wydaje mi się, że to idealne miejsce na pierwszą randkę, każda dziewczyna będzie się przytulać jak szalona ;). Ach, tylko nie ubierajcie spódniczek – Anię kolana bolą do teraz.
W tym tygodniu nie miałam czasu na ćwiczenia. A może nawet nie była to kwestia wolnego czasu – byłam tak bardzo skoncentrowana na egzaminach, że nie byłam w stanie wyjść na trening bez wyrzutów sumienia. Przy drugich terminach jest już nieco większa presja. Trzęsłam za to ciałkiem na moim ulubieńcu ostatnich dni- Flabelosie. Namiastka treningu zaliczona :). Nie jest źle, bo już ważę 2 kg mniej niż jeszcze przed wylotem do Egiptu! Kiedy akurat nie używam Flabelosa, Figa robi sobie z niego ulubiony tron. Jeśli jesteście ciekawi co to takiego, zajrzyjcie na stronę producenta, a ja i tak opiszę wszystko we wpisie podsumowującym testy i współpracę. Jeśli nasuwają Wam się jakieś pytania, zadawajcie je na bieżąco.
Wczoraj w nocy miałam okazję niemalże uczestniczyć w parapetówce sąsiadów. Doszłam do wniosku, że wszyscy jesteśmy tacy sami – zaczynamy od aktualnej topki, sięgamy po sprawdzone, bezpieczne piosenki, czasem szpanujemy naszym alternatywnym gustem po to, żeby za chwilę niby to pokręcić nosem jak ktoś krzyknie „włączcie Marylę Rodowicz” tylko po to, by za moment szaleć przy (nomen omen) „Jesteś szalona”. O właśnie! Muszę obejrzeć ten film o disoc polo z Kotem, polecacie? Przy okazji pozdrawiam Dawida i Basię, uśmiałam się przy Was :).
Podsumowanie wyzwania #30DNIFIT
Tak bardzo bałam się, że wezmę udział tylko ja i Ania (żeby nie sprawić mi przykrości), a na Instagramie pojawiło się ponad 1100 zdjęć oznaczonych #30dnifit ! Ogromnie się cieszę, że ponad połowa z uczestników wytrwała do końca. Ja czułam się z tym wyzwaniem cudownie, było dla mnie największą dotychczasową motywacją. Jakkolwiek to nie zabrzmi, czasami szłam na trening, bo przecież nie mogę nie dodać fotki! 🙂 Mimo, że nie była to idealna motywacja, to przestawała mieć znaczenie po przekroczeniu progu siłowni – wtedy dawałam z siebie jak zwykle wszystko. Ponadto miałam ochotę na kombinowanie w kuchni, przez ten czas wypróboałam dużo nowych przepisów, a niektóre na stałe wprowadziłam do jadłospisu.
Oprócz motywacji i szybkich efektów, cieszył mnie fakt, że mogłam się z Wami lepiej poznać. Mam zabawnych, wyluzowanych czytelników, którzy nie tylko ochoczo oglądali moje wygłupy (mój instagram: @monikagabas), ale sami nie raz bawili mnie do łez. CUdowne było to, że wspieraliście się nawzajem! Co chwilę widziałam jak komentujecie swoje zdjęcia i dodajecie sobie motywacji. Ja również starałam się wypowiedzieć u każdego :)!

Najfajniejszym momentem był chyba ten, w którym czytałam Wasze podsumowania. Tylko 30 dni, wystarczyło wielu z Wam, by zrzucić 5 kilogramów, 8 centymetrów w talii, by zacząć regularnie chodzić na siłownię, zastanawiać się nad tym, co ląduje na talerzach.
Dość już gadaniny, poznajcie zwycięzcę! Na instagramie występuje jako @siaka93 i zgarnia nagrodę główną (bidon i książki o zdrowym żywieniu). Nie myślcie sobie, że było mi łatwo wybrać tylko jedną osobę, tym bardziej, że trudno było obrać obiektywny system oceniania! Sylwanie gratuluję (odezwij się na maila [email protected]), a Wam wszystkim serdecznie dziękuję za udział. Mam nadzieję, że nagrodą jest dla Was zmiana, która zaszła w Was podczas #30dnifit.
Po głowie chodzi mi kolejne wyzwanie w rytm piosenki „Piechotą do lata”… Choć w tym przypadku znacznie bardziej trafione byłoby „truchtem do lata”. Mam w związku z tym trochę wątpliwości, mam nadzieję, że pomożecie mi i rozwiejecie je swoimi wypowiedziami. Przede wszystkim czy publikowanie fotki (w stylu tych z 30 dni fit) codziennie przez 100 dni to nie za dużo? A jeśli za dużo to jaka częstotliwość byłaby OK, żeby nie zamęczyć, ale jednocześnie wypracować zdrowe nawyki? Drugi dylemat jest znacznie bardziej etyczny niż praktyczny ;). Nie jestem fanką „robienia formy na lato” tak, jak i wszystkich innych szalonych zrywów, które kojarzą mi się z dietami cud, Panią Domu i innymi rzeczami, z którymi nie do końca chcę być kojarzona. Dajcie znać jak się na to zapatrujecie, czy jesteście chętni do wzięcia udziału? Jeśli wspólnie zdecydujemy, że ruszamy, postaram się znaleźć sponsora, żeby nagrodą była okazja zaprezentowanie tej wypracowanej formy np. podczas weekendu w SPA. Tego jeszcze nie mogę zaoferować z własnej kieszeni ;).
Fajnie, że byliście ze mną i w tym tygodniu! Tymczasem, uciekam trochę popracować.
I zjeść pierogi.
O RETY! TO ja <3 YOU MADE MY DAY! Dziękuuuuuję bardzo!! Naprawdę!! Bardzo się cieszę i czuję się wyróżniona! Pewnie, że chcemy nowe wyzwanie. Tyle dobrego się działo w ciągu 30 dni, a co dopiero 100? 🙂 I nie – sto dni to wcale nie za dużo!! Oh, tylko pomyśleć jakie będą rezultaty u uczestnikow skoro TAKIE były 'tylko' po 30 dniach!
Pozdrawiam!
Cieszę się, że mogłem przyczynić się do powstania tego postu. Pozdrawiam.
Powiedz mi jeszcze, że jesteś fanem twórczości Marzii Gaggioli i wpadnę na tego Sylwestra!
Czuj się zaproszona. W stosownym czasie przyjdzie do Ciebie sowa z zaproszeniem.
Sowa przyjdzie, Dawid?
Tak. Bo to moja sowa. Między innymi dlatego wyślę ją jutro z rana.
No jak ma iść, to dobry czas, żeby ją wysłać, akurat do Sylwestra dotupta.
I jeszcze Harry Potter?! <3
A więc sylwester tematyczny Przebieranki.. Załatwione! Zamawiam Snape’a.
To ja nie w temacie ogólnym, a w jednym szczególe – „Disco Polo” polecam 🙂 Przyznam, że nastawiona byłam sceptycznie, ale zostałam mile zaskoczona. Film lekki i przyjemny, idealny do zrelaksowania się i pośmiania (miałam za sobą koszmarny dzień i niewiele lepszy cały tydzień, a z kina wyszłam prawie jak nowo narodzona), aktorzy świetni, a i odświeżyć sobie największe hity można 😉
Oooo to brzmi jak idealny film dla mnie 🙂
A właśnie miałam pytać kiedy koniec egzaminow. Gratuluje. Teraz czekam na recenzje „zamien chemie.….” i moze jakiś nowy fit przepis?
W najbliższym czasie będzie i jedno, i drugie :).
AAAAA!! Dopiero co zaczęłam 30dnifit a tu już zaraz będzie 100?:D Ale pochwalę się, od poniedziałku zaczęłam żyć fit, bonie chcę samej siebie oszukiwać, pomimo że niektóre dni pominęłam na insta(wstydzę się robić zdjęcia, tym bardziej że chodzę na fitness+mam buraka na twarzy)ważę kilogram mniej. Chyba to działa.;)
Suuuuuper! 🙂 Nie martw się, ja też się wstydzę. I zawsze próbuję udawać, że wcale nie robię sobie zdjęcia z czego na pewno śmieją się wszyscy ćwiczący 😀
alkoholowe gusta Polaków <3 🙂
Kocia korona z tulipanów <3
Monika wyzwanie było strzałem w 10!!!
ja też nie jestem fanką robienia formy na lato, na sylwestra itp..ale takie wyzwania mobilizują, motywują, wiec nie sa złe. ja z #30DNIFIT nie wyszłam, tzn one się skończyły, ale ja trwam nadal 🙂 teraz np rzuciłam sobie sobie sama dwa wyzwania i jestem przeogromnie dumna z siebie ze w jednym juz trwam miesiąc!!
więc żeby rozwiać twoje dylematy moralne może fit wyzwane na lata! a latem po prostu taki check point 🙂
Monika, dajesz z tą stówą – jak zaczniesz to i ja się włączę, potrzebuję kopa.
Pięknego masz kota. Marzy mi się taki, ale na razie mam Syjama:) Pierwszy raz jestem u Ciebie i naprawdę ciekawie. Pozdrawiam z Londynu.
Ania G.
———
http://london-lavender.com