O miłości, która jest jak sweter, powrocie do biegania, metodzie na wzięcie się w garść i wielkich małych greckich wakacjach.
Co takiego mają w sobie palmy, czego nie mają świerki i sosny? No dobra, polskie lasy też lubię, szczególnie po długich tygodniach spędzanych w Łodzi, ale to na widok palmy mam uśmiech od ucha do ucha. A kiedy między jedną a drugą przebijają się promienie słońca, to jestem kupiona. I tym sposobem kupiły mnie Ateny.
To nie jest miasto z listy „must to see”. To po prostu kolejny kierunek, który podyktowały nam ceny biletów. Jestem tu z koleżankami i jest na tyle dobrze, że nie mam zbyt wiele czasu na dokończenie tego wpisu. Ale przecież Wy też będziecie czytać ten tekst między jedną babką, a drugim sernikiem i zagryzać go kolejną porcją sałatki jarzynowej, więc chyba dominacja zdjęć nad tekstem powinna Wam się spodobać.
Tyle o tym gadam, że na pewno już wiecie: ostatnie tygodnie są dla mnie przejażdżką na emocjonalnym rollercosterze. Dostałam od Was tyleeee wsparcia, że choćbym broniła się przed tym rękami i nogami – humor musiał się poprawić. Nadal mam więcej zadań niż czasu by je zrealizować. Nadal w najbliższej perspektywie mam rzeczy, które przyprawiają o ciarki. Ale wzięłam się w garść i robię swoje. Słońce, które nieśmiało zagląda przez okno hotelowego pokoju tylko utwierdza mnie w tym przekonaniu.
A skoro już mówimy o samopoczuciowej sinusoidzie to przytoczę Wam dialog o miłości, toczony przez Pewną Matkę z Pewną Córką. Autorki dopiszcie sobie sami.
C: Wiesz mamo, czuję się trochę tak, jakbym nosiła gryzący sweter.
M: Taki z akrylu, ze złotą nitką?
C: Tak. A wiesz co jest najgorsze? Że siedzę w tym swoim swetrze, wiedząc, że tam w sklepach są nowe, ładne, milutkie i mięciutkie. A na dodatek stać mnie na to, żeby je kupić, a siedzę w tym swoim gryzącym swetrze.
M: Są. Bardziej kolorowe, przyjemne w dotyku modniejsze, ale musisz pamiętać o jednym. Taki sweter też się skulkuje, a co gorsza może się totalnie skurczyć w praniu i nadawać już tylko do wyrzucenia.
Zaczęłam czuć się lepiej po tym, jak odwiedziłam rodziców. Co by się nie działo z nimi zawsze jest tak samo dobrze. Zapadam się na miękkiej sofie w salonie, Marta robi nam najpyszniejszą herbatę i siedzimy. I siedzimy, i gadamy, i nie gadamy też. Wystarczy wziąć pierwszy łyk, by wiedzieć, że już jest dobrze, bez względu na wszystko.
Później, dla odmiany, zaczęłam zastanawiać się nad tym, że oprócz ludzi, którzy mają „lepiej” niż ja, jest multum osób, dla których moje życie (i nawet aktualne problemy) są szczytem marzeń. Zazwyczaj stronię od takich refleksji, bo jestem fanką równania w górę, a nie w dół, ale dzięki temu poczułam ogromną wdzięczność za to, co mam. Wiem, że sprostam wyzwaniom, które czekają mnie w najbliższych tygodniach. Co więcej, wiem też, że jeśli nie uda mi się zrealizować nawet planu minimum, mój świat się nie zawali. A że będzie ciężko? Trudno, wyjdę z tego wszystkiego z jeszcze twardszym tyłkiem. I nie mówię tu o przysiadach! Treningowo poległam na całej linii, ale kiedy przylecę do Polski wracam do dawnej rutyny.
Postaram się, żeby w planach uwzględnić też więcej czasu na bloga. Nie może być tak, że w imię obowiązków rezygnuję z dwóch rzeczy, które sprawiają mi największą przyjemność! To też wiąże się z lekcją, którą zapamiętam sobie do końca życia (już nawet wylądowała na rozkładówce kalendarza) – nie jesteś robotem, a Twoja doba trwa 24 godziny. Wiem, Eureka ;)!
Na szczęście Grecy co krok pokazują mi, że naprawdę nie trzeba się spieszyć i ziemia nie przestanie się kręcić, jeśli powiesz klientowi -potrzebuję 15 minut, możesz poczekać??.
Miało być lekko, ciepło, wakacyjnie i przyjemnie, a zaczęłam pobrzmiewać patetycznym tonem. Cóż poradzę, podróże to dla mnie najlepsza okazja do myślenia, bo nie zaprzątam sobie głowy codziennymi troskami. Kończę już wpis, który powinnam zatytułować „Kochany pamiętniczku”, a żebyście skoncentrowali się na czymś bardziej wartościowym niż moja paplanina, podrzucam kolejną porcję zdjęć. Łapcie słońce między mazurkiem, a babką! Pada śnieg? 😀
Jaka mądra i co ważniejsze prawdziwa ta anegdotka o swetrze..
Przyślij trochę słońca do Polski, bo śnieg nie pada, ale zimno.;) Odpoczywaj i odśwież umysł a później wróć do nas z potrójną siłą!
I dziękuję za motywację, pomimo tego, że w ostatnim tygodniu nie ćwiczyłam bo przeziębienie mnie złapało to w 30 dni fit udało mi się zrzucić trzy kilo. Ktoś powie że nie dużo, ale widzę po sobie że coś się ruszyło, a karnet na fitness na kwiecień będzie już zakupiony we wtorek-bo woda z nosa już nie leci. Wesołych Świąt.:)
Piękne i bardzo mądre słowa.kraj filozofii Ci służy 😉 widzę ze spojrzenie z dystansu pomogło ;)pogoda cudna, tutaj nie sypie ale spacer i tak odpada… Zimno i nieprzyjemnie ale przynajmniej młody zasnął i mogę pisać na dwie ręce po spokojnym pochłonięciu 3 kawałków sernik.Wczoraj w życzenia świąteczne wkradł mi się chochli, obsługa fb na telefonie jedna ręką jeszcze mi nie idzie;)Pozdrawiam serdecznie 😉
Ja dziś wciągnęłam 3 kawałki sernika u Babci, rozgrzeszam Cię!:)
Trochę się na Ciebie obrażam za te zdjęcia :p i gratuluję odzyskania równowagi. Odbrażę się przy następnym wpisie 🙂
ta anegdotka o swetrze mnie poruszyła bardzo, nie wiem czy dobrze ją odczytałam, ale chciałabym się do tego odnieść 🙂 10 lat temu, będąc dokładnie w Twoim wieku po 4 latach chodzenia w tym samym swetrze czułam dokładnie to samo i wiesz co, zrobiłam porządek w szafie i pozbyłam się go, potem przymierzyłam kilka, może naście innych, wygodnych bardziej lub mniej, a po pewnym czasie znalazłam, a w zasadzie on sam mnie znalazł, ten jeden jedyny najmiększy i najmilszy na świecie, w którym chodzę do teraz i który nigdy mi się nie znudzi bo jest jak moja druga skóra 🙂 pozdrawiam i dużo pozytywnej energii wysyłam 🙂
a tam, dziś nawet słoneczko było 😉
równie mocno, jak Ciebie cieszy widok słońca przebijającego sie przez palmy, mnie cieszy Twój powrót do świata żywych i gotowych do walki (:
Melduję się cała, zdrowa i uśmiechnięta!
Ślicznie wyglądasz taka uśmiechnięta- oby tak dalej. 🙂 U nas trochę gradu raz po raz, ale się rozjaśnia- może w końcu będę mogła zrzucić zimowy płaszcz (kwiecień, serio?). Bardzo podoba mi się dialog o swetrze i te wszystkie zdjęcia, które napełniają optymizmem i ciągną do ciepłych krajów (no może kiedyś.;)). Ja ostatnio też przechodzę przez dość przytłaczający okres, ale już sam widok osób, które radzą sobie z podobnymi problemami jest budujący i pozwala mi myśleć „No dają radę, a Ty nie dasz?”. Dzięki! Czerp z wyjazdu pełnymi garściami 🙂
Ja też chciałabym się odnieść do swetra. Przez cztery lata nosiłam ten sam sweter. Już dawno przestał mnie satysfakcjonować, nie był taki jak chciałam. Ale bałam się że mowy wcale nie będzie lepszy. A może nowego w ogóle nie znajdę? W końcu zaryzykowałam, nowy sweterek znalazł mnie sam. Mam go od roku, jest taki milutki! Zdecydowanie mój ulubiony! Nie żałuje swojej decyzji ani odrobinę. Zmieniamy się, zmieniają się też nasze oczekiwania. Czasami coś co kiedyś było cudowne po czasie staje się nie do zniesienia. Niejednokrotnie po prostu dlatego że zaczynamy mieć inne potrzeby. Nie ma w tym nic złego, to normalne głównie w naszym wieku. Nie możemy się zamykać, ograniczać tylko dlatego, że kiedyś cokolwiek spełniało nasze oczekiwania. Najważniejsze jest to żeby żyć w zgodzie ze samym sobą. I czuć… Czytaj więcej »
Tak, ja też pozbyłam się już jednego takiego swetra, trzymanego przez blisko 3 lata ;). Ale to, że czasem myślałam „jednak bym go ubrała” przypomina mi, że czasami warto kupić lepszy płyn do płukania, jak trzeba to zanieść do krawcowej, odłożyć na chwilę, zatęsknić… I wrócić z nowymi, większymi pokładami swetrowo-ludzkiej miłości :)!
Tak, to też potrafi pomóc 🙂 Warto czasem zająć się tylko sobą, dać sobie czas, znaleźć chwilę na przyjemności, pozbyć się analizowania. Mam nadzieję, ze takie rozwiązanie sprawdzi Ci się idealnie, ja życzę wszystkiego dobrego 🙂
Ale Ci zazdroszczę z powodu wyjazdu do Aten i zwiedzeniu tylu cudownych miejsc! Kiedyś się tam wybiorę, obiecuję sobie. 🙂 I to nie są puste słowa. Nie wyobrażam sobie, żeby mnie tam kiedyś nie było. 😉
Pozdrawiam!
Super widzieć cie uśmiechnięta 🙂 podróże ci ewidentnie służą, troszkę cie znielubilam za ta kumulację palm w takim krótkim czasie 😉 Co do swetra….czy ja jeszcze niedawno nie czytalam, ze to twój ulubiony i nie zamienisz go na żaden inny, modniejszy, elegantszy itp itd hmmmm? O sweter trzeba dbać, czasami odświeżyć, wywietrzyc, ogolic z kulek, ale najważniejsze jest to jak sie w nim czujesz, czy wyobrazasz sobie jechać w nim na narty za 10 lat i przyodziac go na ślub przyjaciółki? wiesz ja w swoim 15-letnim swetrze może nie wyglądem juz tak modnie, jak moje kolezanki w nowych, ale to mój ulubiony, czasem gryzie to fakt, ale tez utuli gdy zimno, da schronienie w swoich dlugasnych rękawach, lubi mnie ten mój sweter o poranku jak go zakładam nieumalowana i wieczorem wystrojona, gdy mowie: sweter ogol sie- wychodzimy.… Czytaj więcej »
Jesteś niesamowita! 🙂 Świetnie pociągnęłaś temat.
Twój uśmiech powoduje u mnie skok nastroju…pozytywny skok:)
Jak ja Ci zazdroszczę tego słońca!
PS. Ja sobie w takiej sytuacji zadaje jedno, bardzo ważne pytanie : Czy to jest tak, że jestem znudzona, coś bym zmieniła, sprawdziła w czym mi lepiej, czy po prostu ten sweter jest tak niewygodny, że już wolę zapier…ać zimą w podkoszulku.
Cudne uzupełnienie dialogu.
PS. Całe szczęście są płyny zmiękczające 😉
Ja również zazdroszczę!
Pamietaj – co nas nie zabije, to nas wzmocni!!!!
A od poludniowcow, rzeczywiscie tego ichnego luzu warto sie uczyc. Ja sie staram juz kilka lat, ale cos kiepsko mi to wychodzi hehe….
Anegdotka o swetrze jest genialna!!!! A slonca to mi straszliwie brak, wiec z checia popatrzylam na Twoje fotki 😉
ciekawe historyjka, ale ja ją interpretuję inaczej, może np. odnosić się do związku między dwojgiem ludzi, którym coś się nie układa 😉 oczywiście pozazdrościć słońca i piękknych wspomnień ! 😉
Ja nie rozumiem za bardzo tego wszystkiego. Myślicie że faceci są tak głupi, czy jak? Że on nie przeczyta tego i się nie domyśli w czym rzecz? Nie lepiej takie sprawy załatwiać między sobą? Jak on się ma czuć jako obiekt takich rozważań? „Zmienić, wyprać, założyć lepszy/nowszy/milszy etc.”. Dla mnie to niepoważne i gówniarskie – bez urazy. Trzeba mieć też do siebie i innych trochę szacunku, człowiek to nie jest rzecz.
W przypływie kolejnej dietowej rozpaczliwej próbie przeszukania internetu, wpadłam na Twojego bloga. Jest to jeden z takich fajnych zbiegów okoliczności, które lubię najbardziej :)! Na razie przejrzałam kilka wpisów, ale już teraz mogę tak po ludzku powiedzieć, że po prostu nie da się Ciebie nie lubić :). Masz genialne podejście, takie po prostu ludzkie (burger w maku w nocy! <3) więc na pewno będę tu zaglądać. Widzę, że często gęsto jest tutaj dyskutowana metafora swetra… nie chcę się w to zagłębiać, bo czuję, że mam niedosyt informacji, jednak… metafora to metafora. Jeśli porównanie do swetra ma kogoś urazić, to może lepiej żeby nie zagłębiał się w poznawanie świata, bo może się srogo rozczarować. Korzystając, że chodzi mi po głowie pewne pytanie natury dietetycznej, będę bardzo wdzięczna jeśli mogłabyś mnie nakierować. Ostatnio… Czytaj więcej »