Jeśli miałabym porównać do czegoś poziom mojej kreatywności w ostatnich dniach (tygodniach?), musiałabym sięgnąć dna (i to tego sławetnego z kilometrami sześciennymi gęstego mułu). Dobrodziejstwo w postaci wolnego czasu okazało się być przekleństwem, bo chyba jednak najskrupulatniej prowadzone kalendarze, listy zadań, kolorowe zakreślacze i kolejne aplikacje na telefon nie potrafią działać na mnie tak dobrze, jak szef.
To fatalne spostrzeżenie, do którego przyznaję się ze wstydem. Szczególnie przed samą sobą. Wprowadziłam sobie nowy system działania, mam nadzieję, że sprawdzi się lepiej, niż dotychczasowy. Efektywność możecie mierzyć w nowych wpisach i aktualizacjach mediów społecznościowych.
Problem ze zmniejszoną częstotliwością publikacji ma jeszcze co najmniej jedno podłoże. Zaczęłam czuć się źle na własnym blogu. Rozmowy ze znajomymi blogerami, lektury książek o marketingu, czytanie branżowych blogów, obserwowanie grup dyskusyjnych dla blogerów wpędziły mnie w kompleksy.
Piszę o tym, co wena lub nowa wiedza przyniesie. Nie zastanawiam się długo przed kliknięciem „publikuj”. Nie kreuję wizerunku (o czym przekonałam się wypełniając ankietę do pracy licencjackiej przyjaciółki), chyba nawet tematyka bloga nie jest do końca spójna, nie mam strategii działania, nie analizuję wyników (serio, nie wiem nawet, który post ile ma wyświetleń, odkąd zmieniliśmy szablon). Działam intuicyjnie i poczułam się z tego powodu… Gorsza.
Zaczęłam się zastanawiać czy nie za dużo tu prywaty? Może jedynie z zażenowaniem przewijacie moje wypociny o relacjach z rodzicami, zdjęcia kota, wychwalanie pod niebiosa mojego faceta? Może jak pięść do oka pasują takie wpisy komuś, kto za parę miesięcy będzie chciał oficjalnie wystartować z poradnią żywieniową? Może powinnam założyć oddzielnego bloga, poświęconego wyłącznie tematyce żywienia?
A później wróciłam do własnego wpisu o tym, jak poczuć się szczęśliwszym, spojrzałam na moją magiczną kartkę z listą rzeczy do zrealizowania przed dwudziestymi piątymi urodzinami, pogadałam z Łukaszem i się uspokoiłam.
Doszłam do tego samego wniosku, co zawsze. Muszę po prostu robić swoje. Uświadomienie sobie tego poprawiło humor, dodało motywacji, ale nie rozwiązało problemu w całości. Korzystając z okazji, że po raz kolejny podzieliłam się z Wami moimi rozterkami, chciałabym zadać Wam jedno pytanie.
A dokładniej, chciałabym zadać je Tobie.
Po co czytasz mojego bloga? Chodzi jedynie o wiedzę, którą przekazuję czy równie interesujące są dla Ciebie pozostałe aspekty mojego życia? Dziś mam grubą skórę, możesz mi dowalić, jeśli masz ochotę i podstawy. Obiecuję wziąć sobie do serca również krytykę i zastanowić się czy według mnie jest trafiona, by później coś zmienić w funkcjonowaniu tego miejsca.
A jeśli o zmianach mowa. Nie raz przekonywałam się, że zmiany są moim najlepszym motorem napędowym do dalszego działania, więc daję znać o trzech, które chcę wprowadzić w życie w najbliższym czasie:
- Snapchat -> Insta Story – nie wiem dlaczego, skoro obie aplikacje są tak samo pod ręką, ale wolę dodawanie krótkich filmików na instagramie. Może chodzi o znacznie większą liczbę obserwujących, a może moją wewnętrzną niechęć do snapa? Z przyjemnością wyrzuciłam duszka z mojego telefonu, bo posiadanie go sprawiało, że oglądałam za dużo treści bardzo niskich lotów. Nie obiecuję codziennych publikacji, ale jeśli będzie działo się coś ciekawego, to zobaczycie to na moim insta
- Już nie tylko Jaki lajf, taki stajl -> ja lubię pisać te teksty, a Wy lubicie je czytać (o czym wiem z ankiety przeprowadzonej kilka miesięcy temu); odkąd jeszcze więcej trenuję i świadomiej się odżywiam, niedzielne wpisy robiły się zdecydowanie za długie, dlatego będę publikować oddzielne podsumowania tygodnia poświęcone jedzeniu i ćwiczeniom. W niedzielnych tekstach będę przemycać więcej informacji z szeroko rozumianej tematyki kobiecej.
- Udzielanie porad dietetycznych, układanie indywidualnych jadłospisów – koniec z alejaniejestempewnaczymogę. Bo po prostu się wkurzyłam. Moje wątpliwości zniknęły, gdy w ciągu ostatnich tygodni zobaczyłam na własne oczy kilka przykładów „DIET” rozsyłanych przez trenerów – celebrytów. Narastała we mnie frustracja i złość. Ci ludzie robią innym krzywdę za ciężkie pieniądze, bo zalecenia rozsyłane masowo, bez żadnej indywidualizacji, zakładające jakieś chore ilości białka, drastyczne deficyty kaloryczne, brak rozmaitości, głębokie restrykcje, to w moim przekonaniu właśnie krzywda. Może i po 2 tygodniach klient (bo w ich przypadku o pacjencie nie ma mowy) zobaczy efekty, ale po dłuższym czasie zobaczy też defekty.Długo broniłam się przed udzielaniem porad, nim przed imieniem i nazwiskiem pojawi się u mnie tytuł magistra dietetyki (przede mną piąty rok studiów na Uniwersytecie Medycznym w Łodzi). Ale widok tych „DIET” rozsyłanych masowo za niemałe pieniądze przekonał mnie do tego, że jestem w odpowiednim momencie, by zacząć. W tym tygodniu spotykam się z prawnikiem, by ustalić najlepszy sposób sformalizowania działalności, przygotuję ofertę, prostą stronę i będę oficjalnie ogłaszać start. Oczywiście jeszcze wielokrotnie podkreślę, że nie mam jeszcze tytułu magistra, a każdy chętny sam podejmie decyzję o nawiązaniu ze mną współpracy. Uznajmy, że blog to moje CV i portfolio – wiecie czego można się po mnie spodziewać.
Jak widzicie jestem zawieszona w dziwnym punkcie – nie mogę ruszyć dalej, jeśli niczego nie zmienię. Jednocześnie, nie mam też pewności czy kierunek zmian jest słuszny. Mogę się tego dowiedzieć tylko wtedy, jeśli zaryzykuję. Pisząc o tym wszystkim czułam ekscytację i ogromny przypływ motywacji, mam nadzieję, że te uczucia nie opuszczą mnie przez najbliższe miesiące.
Jest jeszcze czwarty projekt, nad którym pracuję intensywnie od kilku dni, ale postanowiłam sobie, że poinformuję Was o nim dopiero wtedy, gdy przygotuję co najmniej połowę materiału. Mam nadzieję, że zobaczycie efekty mojej pracy na początku października. To dla mnie duże wyzwanie (również technologiczne), ale gra jest warta świeczki :).
Rzuć okiem
Kanał The Boobskie to jedna z moich ulubionych odsłon kobiecego YouTube’a. Wśród masy hauli zakupowych, gównianych kosmetyków, plastikowych ubrań i zatajania współprac, są one, moje perełki. Dziewczyny w ciekawiej formie dzielą się swoimi spostrzeżeniami i refleksjami na temat rzeczywistości, wszystko okraszając dozą ironicznego humoru, sarkazmu i kobiecego wdzięku. Bardzo wartościowy kanał, mam nadzieję, że szybko dojdą do setek tysięcy subskrypcji i będą mogły skupić się wyłącznie na rozwijaniu programu.
A jeśli nie masz ochoty poświęcać kilku godzin na nadrobienie materiałów od dziewczyn, to możesz zaliczyć szczękoopad oglądając „Podwodny wodospad” na Mauritius. Jeśli zamiast kilku godzin wolisz poświęcić na coś 2 godziny 15 minut, to polecam Ci film, który obejrzałam wczoraj jako ostatnia osoba na świecie – Love Actually. Uśmialiśmy się z Łukaszem oboje, no i fajnie było poczuć klimat świąt w sierpniu.
My świętować będziemy już za parę dni, bo wyjeżdżamy celebrować kolejną rocznicę naszego związku. Ach, te tysiące przespacerowanych kilometrów, hektolitry wypitego wina, niezliczone ilości wspólnie zjedzonych zupek chińskich! Aż ciężko mi uwierzyć, że już pięć lat zachwycam się tą parszywą, najpiękniejszą na całym świecie facjatą i wprost nie mogę się doczekać kolejnych.
Gdzieś między mostkiem, a żebrami czuję, że najlepsze dopiero przed nami. I średnio mnie interesuje ostatnia moda na to, że do upadłego trzeba szukać ideału, że jeśli coś Ci nie pasuje, to wypad, a jeśli Tobie nie pasuje coś w nim czy niej, to każ mu spadać na drzewo. Wkurza mnie to gadanie, że przecież niczego nie możemy być pewni, że nie ma nic na zawsze. No jasne, ale to wszystko nie znaczy, by sprowadzić życie emocjonalne do poziomu ameby. Zamknąć się na to, co dobre, bo po drodze coś może się schrzanić. Nie próbować, żeby się nie sparzyć.
Ja w moje zawsze głęboko wierzę i codziennie pracuję nad tym, by było jak najbardziej realne. I będzie. Uprzejmie proszę o niewyprowadzanie mnie z błędu. Najwyżej wszystko odszczekam, posypię głowę popiołem, a później jakoś to będzie.
Ale zanim zacznę martwić się o to, co wydarzy (albo nie wydarzy) się za kilkadziesiąt lat, zrobię obiad. I moje teraz od razu będzie trochę lepsze 😉
Bardzo lubię Twojego bloga i często tu zaglądam,i po to, żeby poczytać tematyczne artykuły i po to, żeby w Jaki lajf… podejrzeć, co tam u Ciebie, trochę przypominasz mi siebie sprzed kilku lat, gdy byłam w Twoim wieku 🙂 I podoba mi się, że blog jest wielotematyczny,nie taki wystudiowany jak inne, tylko niepowtarzalny i autentyczny. Ale jesteś też trochę niesłowna jeśli chodzi o wpisy. Nic nie wyniknęło z pytań do Ciebie, które można było zadać, tak samo zapowiadałaś wpisy o diecie w insulinooporności czy PCSO i nic się nie pojawiło. Ale trzymam kciuki za bloga i Twoje plany 🙂
Wiem, to kolejna przyczyna „kompleksów”, o których piszę w tekście. Tak bardzo chciałabym wpisać się w jakiś kanon i spełnić oczekiwania każdego czytelnika z osobna, że zapędzam samą siebie w kozi róg. Twoje spostrzeżenie jest jak najbardziej słuszne i właśnie dlatego o „czwartej zmianie” nie napisałam wprost, bo po prostu nie chciałam powielać błędów z przeszłości. Mam nadzieję, że powoli to wszystko tak ułoży się w mojej głowie, że treści publikowane na blogu, w mediach społecznościowych i newsletterze będą mówić same za siebie. Bardzo mi na tym zależy, trzymaj kciuki, proszę :).
Rób swoje dalej, proszę! Chyba po te luźne treści tu wpadam, bo świetnie się to czyta, a bardziej specjalistyczne teksty też poszerzają moją wiedzę, choć tematyka to nie moja działka. Gapienie się w statystyki chyba nic dobrego nie wnosi oprócz frustacji, że można się tak napracować nad jakimś wpisem, a on nie wnosi za dużo ruchu na blogu. A jak ktoś chce czystej wiedzy, zawsze są konsultacje z dietetykami 🙂
No własnie, niedługo będę zapraszać po więcej wiedzy do siebie na skype! 🙂
Myślę, że najlepszą strategią marketingową blogera jest zachowanie autentyczności. Z przykrością zerkam na treść blogów, na które zaglądałam, gdy moda na nie dopiero się rozpoczynała. Miejsce normalnych ludzi zastąpiły marki, wyidealizowany wizerunek i skrzętnie dobrany wycinek rzeczywistości, gdzie nawet potknięcia są reżyserowane. Coraz sztuczniej się robi. A sztuczność mamy w telewizji, na blogu szukamy normalnych ludzi,którzy mają coś do przekazania- nawet jeśli jest to- w ich ocenie nudne- zwyczajne życie.
P.S. Trzymam kciuki za ofertę dietetyczną:) Z Twoim blogowym portfolio zgłosiłabym się z pełnym zaufaniem 🙂
Dzięki za komentarz Karolina <3
Już zacierałam klawisze do komentarza, ale Karolina ujęła wszystko to, co chciałam napisać, więc po prostu się podepnę 🙂
Bardzo się cieszę, że ruszasz już z poradami 🙂 Jestem ciekawa oferty. Co do bloga – czytam go ze względu na Ciebie. Jesteś tak mega autentyczna i sympatyczna, że mogłabyś pisać post o budowie rozwalcowanego pantofelka, a i tak bym to „kupiła” 😉 Zarówno wśród wpisów lifestylowych, jak i żywieniowych zawsze znajdę coś dla siebie.
Rób swoje i tak trzymaj!
Na pewno nie będzie cen z kosmosu, myślę, że powielę stawki „trenerów celebrytów”, a konkurować z nimi będę wyłącznie jakością :). |
Asiu, dziękuję za ten komentarz. Za wszystkie poprzednie też!
A proszę bardzo 🙂
Mi sie podoba forma twojego bloga. Nie lubie wyidealizowanych, uchachanych po pachy dziewczynek w ladnych sukienkach, ktore mizdrza sie do czytelnika i serwuja swoje idealnie poukladane zycie w idealnie urzadzonym domu. Czego mi brakuje – wiecej glebszych tekstow o dietetyce – zarowno o tych fizjologicznych aspektach, mechanizmach odchudzania – bo ta wiedza jest wazna, by czlowiek mial zdrowe podejscie do odchudzania. Ale rowniez w dziedzie psychodietetyki. Sama pisalas na FB, ze w liceum odchudzalas sie glupio z powodu kompleksow. Jak wiekszosc kobiet. Masa szczuplych dziewczyn nie lubi siebie, swojego ciala i ida na diete czy trening z nierealnymi wymaganiami. A co do tego szefa – nie ma nic absolutnie zlego w tym, ze lepiej pracuje ci sie pod kims niz samemu. Czemu uwazasz to za wade? Czy wszyscy musza byc samotnym… Czytaj więcej »
Zawsze czuję dozę adrenaliny, gdy widzę powiadomienie „Purin dodał/a komentarz ;)”. Mądra z Ciebie babka – tym bardziej byłam ciekawa Twojej opinii. Z tymi tekstami o żywieniu – mi ciągle wydaje się, że wiem za mało. Zapominam, że blog to nie rozprawa doktorska. Zobaczymy jak w przyszłości sprawdzi się moje „wrzucenie na luz”. Ale wygadanie się w dzisiejszym wpisie dużo mi dało, znowu poczułam się tu jak u siebie :). A jeśli chodzi o freelance – moja branża niejako go narzuca. I blogowanie i poradnictwo to rzeczy, które lepiej (bardziej opłacalnie, ale też bardziej autentycznie) jest robić na własną rękę. Dlatego cały czas szukam rozwiązania. Narazie umówiłam się z Ł. na rozliczanie mnie z list zadań, które przygotowuję i dostarczam mu wieczorem :D. Muszę wypracować sobie jakiś… Czytaj więcej »
Dzieki 😉 Ciesze sie, ze moge sie czyms podzielic – zwlaszcza, ze twoj blog pomogl mi nabrac wlasciwego stosunku do diety i cwiczen. Wydaje mi sie, ze ludzie potrzebuja takiej popularnonaukowej dawki wiedzy wlasnie. Bo nikt nie ma czasu ani checi by zglebiac sie w obca mu dziedzine na poziomie naukowym. Ja moge albo freelance albo etat albo obie rzeczy laczyc i mysle, ze u ciebie tez sie da. Jak rozumiem Ł. tak robi, wiec jakis punkt odniesienia jest. Nie namawiam Cie absolutnie na etat ale uwazam, ze nie powinnas tej opcji skreslac tak zupelnie zwlaszcza, ze nie pracowalas jako dietetyk na etacie. Praca w dobrym miejscu daje ci ogromna przewage na starcie, gdy jestes zielona – poznajesz bardziej doswiadczonych ludzi, ich sposob pracy i pewne know-how. Mozna powiedziec, ze nie wywazasz… Czytaj więcej »
I znowu same mądrostki <3
Świetnie powiedziane, podpisuje się pod każdym słowem – zarówno w kwestii bloga, jak i w kwestii pracy na etat 🙂
Lajfstajl! Rób swoje bo robisz to dobrze!!
Nieczęsto komentuję, ale teraz poczułam potrzebę. Dodatek prywaty powoduje skrócenie dystansu, ja się czuję u Ciebie trochę jak u koleżanki z podwórka, mimo że nigdy się nie widziałyśmy.
Trafiłam też z Twojego bloga na kilka innych, z wartościowymi treściami.
A odnośnie poradni- startuj jak najszybciej, bo już zaplanowałam, że jak zajdę w ciążę, to Ciebie poproszę o ułożenie diety 😉
Ja wracam, bo po prostu dobrze się tu czuję 🙂 Bo lubię czytać posty kogoś, kto ewidentnie ma coś wartościowego do powiedzenia i czasami pozwala uświadomić sobie, że pewne oczywistości stają się oczywistościami, bo mają sens i jest w nich głębsza prawda. I szczerze bardziej interesują mnie wpisy o motywacjach, badaniach, twoich zmaganiach treningowych, niż te stricte dietetyczne. Te najchętniej w kontekście poszukiwania inspiracji na nowe potrawy, bo raczej temat był przez ciebie tyle wałkowany, że wiadomo co wolno a co nie. Wyjątkiem będą właśnie wyniki ciekawych badań, które mogą rzucić nowe światło na utarte schematy 🙂
Magda, miło mi Cię tutaj gościć <3
Hej, może i ja się wypowiem 🙂 Zawsze z radością obserwuję pojawienie się nowego posta na Twoim blogu. Masz polot w pisaniu, celne spostrzeżenia, wiedzę. Lubię bloga takim, jakim go tworzysz, ale brakuje mi tego, co miało być jego bazą – wpisów, w którym „z polskiego na nasz” tłumaczysz dietetyczną wiedzę na potrzeby osób niezwiązanych z tematem. Fajnie poczytać tekstów motywacyjnych, prywatnych, pooglądać zdjęcia, ale ja nie mogę się pozbyć odczucia, że blog stał się nieco zbyt „coachingowy”. Zapewne wynika to z wielu przyczyn, domyślam się, że przygotowanie takiego naukowego tekstu to mnóstwo czasu i zachodu, ale myślę, że to one wyróżniały Cię najbardziej na tle innych blogów lifestylowych, z których wszystkie są do siebie podobne. A co do ilości prywaty – ja do końca nie rozumiem potrzebę dzielenia się… Czytaj więcej »
Pełna racja Emilia :). Nie mogę zaprzeczyć, nie będę się też usprawiedliwiać. Postaram się po prostu przelewać tutaj jak najwięcej moich myśli, spostrzeżeń i ugruntowanej wiedzy, bez oglądania się na innych. Bez obaw, że może dwa dni przed publikacją artykułu wyszła publikacja, której nie uwzględniłam w bibliografii, bez stresu, że ktoś może mieć inne zdanie. A niech ma, miejsca w internecie wystarczy dla wszystkich!
Monia, wracam, bo zawsze dajesz mi pozytywną energię 🙂 zwłaszcza, jak opowiadasz o swoich postępach, potknięciach, pokazujesz bieganie po Łodzi 🙂 Nie będę ściemniać, dla Figi też 😀 Dla fajnych, życiowych porad, dla kopa motywacji, dlatego że zawsze jak czytam Twoje wpisy to nabieram nowej energii do wszystkiego, a przede wszystkim do treningów i do dalszego podążania za Twoimi radami 🙂
Prowadź bloga tak jak prowadzisz, bo naprawdę świetnie Ci to idzie! 🙂 Mam wrażenie, jakbym Cię znała lata 😉
Marti, przeczytałam Fidze komentarz i zgodziła się łaskawie zapozować do kolejnego zdjęcia. Oczywiście za porcję tuńczyka ;). Pozdrowienia od całej naszej ekipy <3
Obiecuję w takim razie, że jak wreszcie uda nam się spotkać na bieganiu po łódzkich parkach, to dostanie ode mnie porcję tuńczyka 😀
Również pozdrawiam całą Waszą trójkę i lecę zrobić trening!! 😀
Znam te chwile zwątpienia 🙂 Nie wiem czy moje słowa Cię pocieszą, ale… robisz wszystko dobrze! Ja tu przychodzę, ponieważ czuję się dobrze. Jest tu … „ludzko”, nie kreujesz wyidealizowanego świata, co mi się bardzo podoba! W dobie „idealnego domu, „idealnego biurka z idealnie ustawionymi przyborami do pisania” takie miejsce jak Twoje, jest mocno wartościowe 🙂 Mogę przeczytać wiele przydatnych rzeczy, a przy okazji dowiedzieć się, że w Biedronce są ekstra pojemniczki na żywność. To, co tu kreujesz, nie musi być super-spójne. I to jest właśnie w tym fajne. Poza tym czuję, że mamy dużo wspólnych tematów, bardzo często myślimy podobnie (nawet jeśli nie zawsze zostawię komentarz, po prostu jakby czasami nie mam nic do dodania). Jedyne co, to rzeczywiście, tak jak… Czytaj więcej »
Dziękuję za wyczerpujący komentarz. W dobie internetu, gdy ludziom nie chce się nawet czytać, taka pisanina pełna komplementów to dla mnie coś pięknego! 🙂
Rób to, co czujesz głęboko w sercu, osiągnięciem nie jest znalezienie pasji, tylko uczynienie życia pasją 🙂 I każdy wpis czytany tutaj, potwierdza, że czujesz swoje życie na 100 %.
<3
Komentuje chyba pierwszy raz w zyciu. Widze pod postem wiele pozytywnych komentarzy i moj pewnie niewiele zmieni, ale postanowilam dolaczyc do dyskusji. Twojego bloga lubie wlasnie za to jaki jest – bez zadecia, naturalny, niewymuszony. Poza tym, widac, ze powaznie podchodzisz do tematu dietetyki, a publikowane teksty sa rzetelnie przygotowane. Pare tekstow z archiwum doprowadzilo mnie do lez – oczywiscie polaczonych ze smiechem :)))) Nie jestem osoba przylepiona do kompa, nie czytam wielu blogow, ale na Twoj wracam z przyjemnoscia. Jak dla mnie – tak trzymac! 😀
Eliza, tak będzie! Zostałam zalana falą dobra, więc nie pozostaje mi nic innego, jak nie oglądać się na resztę blogosfery i robić swoje, tak jak intuicja i rozkapryszona, kobieca duszyczka podpowie 🙂
Ja też rzadko komentuje,ale teraz musze.Uwielbiam twojego bloga,styl pisania,porady wszelakie,śledzenie twoich postepow treningowych i ogolnie co sie u was dzieje. Jestes prawie moja rowiesniczka i dajesz mi kopa do dzialania,widze jak mozna zyc w tym wieku 🙂 i wiesz co? Mam gdzies to czy twoj blog jest robiony zgodnie z marketingiem blogowym, chcesz to wprowadzic? Wprowadzaj,rozwijaj sie. Nie chcesz? Niech bedzie tak jak jest. Na tle innych blogow wypadasz super,na pewno nie masz co czuc sie gorsza z tego powodu. A poczytnosc masz na pewno i swietne pioro, nie trac zapalu i werwy jaka masz do tej pory. Pozdrawiam! Kaśka.
Kasiu, kojarzę Cię z komentarzy! 🙂 Cieszę się, że napisałaś, dziękuję.
Zaglądam tutaj, bo czytając Twoja posty czuję się jak na pogaduchach z przyjaciółką 🙂 W miłej atmosferze mogę dowiedzieć się ciekawych rzeczy (to u ciebie dowiedziałam się o wpływie laktozy na organizm, odstawiłam ją i wiesz co? moje migreny gdzieś sobie poszły, jelita nie rządzą moim życiem a twarz nie wygląda już jak idź stąd i nie wracaj z powodu masy pryszczy). To, że piszesz o swoim życiu prywatnym sprawia, że jesteś realna, bliższa. Przez to mam wrażenie, jakby eliminację laktozy doradziła mi koleżanka a nie jakbym wyczytała to na blogu. Czytając blogi w stylu tych, do których się porównywałaś, mam wrażenie, jakby nie pisał ich człowiek, jakby za ich tworzeniem stała maszyna. Jest chłodno i nieprzyjaźnie. A u ciebie jest przytulnie i słychać mruczenie kota. I to jest dobre 🙂
Magda, poprawa Twojego stanu zdrowia i samopoczucia to świetna wiadomość i najlepszy dowód na to, że na blogu warto również poruszać niewygodne tematy! 🙂 Przesyłam mruczanki od Figi, podrapałam ją od Ciebie za uchem.
Czytam bloga również ze względu na Twoje życie prywatne 🙂 Lubię ten rodzaj wpisów i dzięki nim cała reszta jest bardziej wiarygodna 🙂 Poza tym uwielbiam sposób w jaki piszesz, bo jesteś taka bardzo naturalna, bez udawania, bez bycia sztywną Panią Dietetyk. Jeżeli o mnie chodzi to jak najbardziej możesz kontynuować tą tematykę 🙂 A jeśli mowa o czymś na zawsze to owszem może i nie wiadomo czy nasz związek, praca i inne aspekty będą trwać wiecznie, ale nie uważam, żeby to miało mieć wpływ na jakość tego co robimy. Trzeba korzystać z wszystkiego na maksa, wkładać we wszystko całe nasze serce, właśnie dlatego, ze nie wiemy jak długo będzie to trwać 🙂 Jak to gdzieś kiedyś przeczytałam Przeżywaj każdy dzień tak jakby miał być Twoim ostatnim. I w 100% się z tym… Czytaj więcej »
Lubie tu zaglądać ze względu na Twoją autentyczność, ostatnio obejrzałam kilka Twoich filmików na youtube, jesteś tam bardzo naturalna, nie ubarwiasz rzeczywistości, pokazujesz, że nie jesteś idealna, czyli taka jak każda z nas.
Uwielbiam Twojego bloga za autentycznosc i zero sztuczności, za normalność i po prostu świetne wpisy. I czekałam aż sama zaczniesz rozpisywać diety ;p mega się cieszę bo wiem że Tobie warto zaufać i powierzyć swoje jedzenie ;p
Pamiętam jak Cie zaczepilam w autobusie i jak miło a przede wszystkim normalnie się z Toba rozmawiało 🙂 mam nadzieję że będzie mozna zasięgnąć od Ciebie pora co do diety nie tylko online pobiewaz mieszkam w Łodzi i super byłoby Cię znów spotkać 🙂
czekam z niecierpliwością jak ruszysz z dietą 🙂
Pozdrawiam,
Julia 🙂
Ja Ciebie też pamiętam! :))) Dzięki, że wtedy podeszłaś i dzięki, że teraz napisałaś.
Czekam na rozpisywanie diet bo od października wracam na siłownię :):p
uwielbiam czytać Twojego bloga bo jesteś fajną, normalną dziewczyną, niezależnie od tematyki postów zawsze czyta się je z przyjemnością, mimo że nie się nigdy nie spotkałyśmy niejednokrotnie odnoszę wrażenie jakbym Cię znała od dawna – pewnie to za sprawą regularnego śledzenia Twojego bloga, tak więc nie zmieniaj się! pozdrawiam i czekam na kolejne posty 🙂
<3 po takiej masie wsparcia aż głupio byłoby nie pisać! 🙂
Ja uwielbiam tak bloga jak i Twoje prywaty więc pisz, pisz! I teraz z niecierpliwością czekam na start strony, będę jedną z pierwszych pacjentek! 🙂
Marietta, jeśli poważnie chcesz ze mną współpracować, napisz proszę maila, bo lista osób oczekujących niebezpiecznie się wydłuża :)!
Dzięki za cynk z c
Dzięki za cynk z cottonballs, chyba skorzystam 🙂
Ja czytam Ciebie, bo podoba mi się Twoje lekkie pióro, dawka ironii i dystans do siebie. Interesuje mnie trochę tematyka dietetyczna, ale bardziej w kontekście, żeby dowiedzieć się czegoś nowego ogólnie o żywieniu, a nie podążać za daną dietą. Lubię posty o podróżach, lubię „Jaki lajf…” i jak opisujesz, jak się organizujesz podczas walki z migrenami, bo za to należy podziwiać. Lubię, że posty o żywieniu poparte są listą publikacji, tu wychodzi profesjonalizm.
Blokuje Cię brak tytułu mgr? Daj sobie z tym spokój, wiadomo, że po samych studiach na uczelni człowiek mało wie, najwięcej dają kursy i praca z ludźmi. Myślę, że śmiało możesz ruszać z poradami, pora wyprzeć oferty „dietetyków i trenerów w jednym po dwóch kursach” profesjonalnym i wyspecjalizowanym podejściem. Powodzenia!
Mam tremę, ale czuję się gotowa na start – a dzięki takiemu wsparciu, tym bardziej <3
Ale przecież to jest najlepsze, że przeplatasz bogate treści z tymi mniej ‚oficjalnymi’. Jakbyśmy chcieli czytać encyklopedię, to byśmy ją czytali. A czytamy Ciebie- Monię, autentyczną, uśmiechniętą, mającą słabostki, ale też potrafiącą zmotywować i dać kopa do działania super babkę 🙂
Właśnie przez to, że jesteś taka autentyczna i szczera tak bardzo lubię czytać tego bloga. Mimo, że nie znamy się osobiście mam wrażenie, że jednak się znamy. To jest to co odróżnia ten blog od innych. Twoja przyjaźń z każdym czytelnikiem z osobna 🙂 Właśnie dlatego tak cenie to jaka jesteś, i jak mocno motywujesz nas czytelników do działania.
PS: W końcu otworzyłam swój kanał na yt 😉 Może nie pamiętasz ale obiecywałam, że napiszę jak to zrobię 😉 Miało być to w ferie ale niestety :/ dopiero teraz mi się udało znaleźć na niego czas 😉 Jak wpiszesz miscintv w wyszukiwarce YouTube to powinien się pojawić 😛
Dziękuję Misiu <3. Zaraz siadam do filmików 🙂
czytam Twojego bloga właśnie dlatego, że nie mam wrażenia KREOWANIA WIZERUNKU. uciekam od tych wszystkich „opiniotwórczych”, „wystylizowanych” blogerów, którzy nie są sobą.
pisz tak, jak dotąd! jesteś sobą, i to jest najfajniejsze.
Inka, ja do tego stopnia źle znosiłam widok kolejnych „chwytliwych” tytułów, arcy spostrzegawczych artykułów na każdy temat, który w danym momencie i okolicznościach może się okazać „klikalny”, że z moich polubień na fejsie wylecieli chyba wszyscy popularni blogerzy. Wszystko mi się przejadło, mam wrażenie, że każdy z tych wpisów już kiedyś czytałam. A jednocześnie miałam wątpliwości czy przypadkiem moja droga nie jest złą drogą ;). Dzięki za Twoją opinię <3
Och niczego nie zmieniaj. To jest świetne, że prywata, życie przeplatają się tutaj z nauką i wiedzą. Gdybym chciała czytać o dietetyce to poszłabym do biblioteki! U Ciebie jest tak naturalnie, chce się zaglądać bo jest to prawdziwe. Wszyscy oglądamy filmy, czytamy książki, chodzimy na piwo, jeździmy na wakacje i mamy jakieś życie zawodowe/pracujące. I u Ciebie to wszystko jest fantastycznie wyważone.
I trzymam kciuki za biznes!
Dziękuję <3
czytam cie, bo lubię, a lubię bo jesteś człowiekiem – nie zawsze idealnym, czasem trafiają ci się gorsze dni, czasem lepsze. jesteś normalną dziewczyna, która tak się składa ma trochę lepiej od większości poukładane w głowie rzeczy związane ze zdrowym stylem życia, a jak o tym zdrowym pisze to nie dlatego, że to gdzieś wyczytała, ale sprawdziła na sobie. gdybym chciała wiedzy podanej jak w podreczniku to bym kupiła podręcznik.
lovelovelovelovelove – ekscytuję się, jak na zwykłą dziewczynę przystało! 🙂
Według mnie Twój blog jest bardzo interesujący. Codziennie odwiedzam go z nadzieją, że znajdę nowy wpis. Piszesz w taki sposób, że chce się czytać i czytać. Masz lekkie pióro, piszesz konkretnie i w taki sposób, że czytający nabiera do Ciebie zaufania. A to że nie masz jeszcze mgr przed nazwiskiem nie jest wyznacznikiem tego, że nie posiadasz odpowiedniej wiedzy. Twoje wpisy są rzetelne, ciekawe, pomagają czytelnikom.
A jak to wszem i wobec wiadomo ludzie interesują się cudzym życiem, więc nie musisz się martwić czy czytelnicy są zainteresowani tym co się dzieje u Ciebie/u Was 🙂
Tworzysz naprawdę wartościową przestrzeń! Tego się trzymaj 🙂 Powodzenia.
A ja lubiłam te poranne snapy z siłowni 🙁 po wstaniu sobie oglądałam i od razu jakoś tak miałam więcej motywacji żeby gdzieś ruszyć tyłek.
A bloga czytam od jakiegoś czasu i bardzo lubię, w sam raz treści prywatnych i dietetyczno-sportowych 😉
Hermiona, maj dir! 🙂 Można powiedzieć, że „snapy” nadal są tylko że na instagramie. Zmieniła się jedynie aplikacja :).
Wiem, wiem 😉 ale bronię się przed nadmiarem aplikacji, bo 1) bateria w telefonie krócej trzyma, 2) potem je przeglądam i „nadrabiam” wszystkie nowości i nagle się okazuje, że nie wiadomo kiedy minęło miliard godzin 🙁
Ale może faktycznie sobie będę tylko zerkać co jakiś czas na te filmiki z komputera 😉
PS. Chciałam powiedzieć, że jadłospis z newslettera jest ekstra! Pierwszy raz chyba spotkałam się z planem, w którym nie ma jakiś bardzo wydziwianych dań i składników i można gotować na dwa dni 🙂 muszę tylko ryby pozamieniać na jakiegoś kurczaka albo warzywa, bo nie lubię 😛
Hermiona, a widziałaś filmiki Drlifestyle na yt? To dopiero dawało kopa – nie tylko w kwestii treningów. Ja zawsze mam wrażenie że inni ludzie mają jakąś dłuższą dobę więc jak oglądam tego typu filmy to zawsze mam ochotę spiąć tyłek i coś ze swoim życiem wreszcie zrobić:)))
Widziałam kilka, które były na blogu podlinkowane, ale kanału nie przeglądałam. Po twoim komentarzu weszłam i filmik na powitanie z „magicznym zaklęciem na chęć do ruchu” genialny 😀
ja się cieszę ze zmiany bo na moim telefonie nie mogę mieć snapa. Za to dostęp do Youtube jest i postuluję o reaktywacje kanału 😉 Daily vlogi były super
Snap to strata czasu. Nic nie zjada czasu jak snap. Blog prowadź tak samo jak dotychczas. Rzetelna wiedzą, dobre rozpiski plus prywata od ciebie. Dobrze wiedzieć że po drugiej stronie bloga którego czytam jest człowiek, któremu zależy a nie anonim który wstawia artykuły dla kasy. Rób tak jak robisz bo robisz to dobrze 🙂
<3
Ja też dotarłam do punktu, kiedy musiałam dokonać zmiany. A zmiana była drastyczna, jednak strach przed nią był mniejszy od strachu przed tym, że dłużej pozostanę w miejscu. Trzeba odnajdywać samego siebie bez przerwy 🙂
O tak. Ja ostatnio wprowadzałam tyle zmian, tylu nowych rzeczy próbowałam, że zaczęłam wątpić w to czy jest dla mnie jakakolwiek nadzieja :D. Ale najlepszą decyzją było napisanie wprost o tych ostatnich wątpliwościach, znowu czuję się swobodnie na blogu 🙂
Ja uwielbiam Twój sposób pisania i to, że jesteś szczera 🙂 Nie kryjesz tego, co w danym monecie czujesz. Jak masz kryzys związany z dietą czy ćwiczeniami to piszesz o tym otwarcie. I to jest fajne 🙂 Rozumiem, że w Internecie każdy chce się pokazać od jak najlepszej strony, jednak tworzy się taki złudny obraz i zaczynamy dążyć do czegoś, co nie istnieje. Dlatego potrzebni są tacy blogerzy jak Ty 🙂 Wiedzę naukową przekazujesz w bardzo przystępny i jasny do zrozumienia sposób, a jednocześnie pokazujesz, że też zmagasz się z trudnościami, gorszymi dniami i wątpliwościami. To bardzo mnie motywuje! 🙂 Jak dla mnie blog jest świetny i uwielbiam Twoje posty. Taki lifestylowy misz masz 🙂 Pozdrawiam! 🙂
Bardzo dziękuję Aniu, że podzieliłaś się swoją opinią. Czytając czułam się tak, jakby dobry znajomy klepał mnie po ramieniu i mówił „nic się nie martw, będzie dobrze” 🙂
Łódzka marka – Pan Tu Nie Stał. Bardzo polecam, świetna jakość.
Dziękuję za opinie Olka 🙂
A ja Ci coś powiem od serca. Mam 169cm i ważę 55kg. Nie mam zamiaru chudnąć, nie „dietuję”, przez ostatnie 2 miesiące prawie nie ćwiczyłam. Po co to piszę? Nie, nie chodzi o podwyzszenie sobie ego, bo choć mam spoko figurę to zmarchy pod oczami jak stąd do Chin więc bilans jest na zero;) Ale mimo tego – regularnie czytam Twojego bloga. I blogów w swoim życiu czytałam już kilka, ale na dzień dzisiejszy czytam regularnie 3, w tym 1 Twój. A wiesz dlaczego? Bo jesteś PRAWDZIWA. Nie robisz z bloga słupa reklamowego (nie mam nic do współprac, o ile oprócz nich coś jeszcze jest na blogu:), jesteś szczera, masz zdrową dawkę samokrytyki i po prostu…no fajna jesteś. Taka żywa, taka do pójścia na piwo i pogadania. Świat blogów mnie zmęczył już kreacją. Jak widzę po raz setny… Czytaj więcej »
Jeny jaki chaos…Jest 1 w nocy, to chyba dlatego. forgive!
Zgadzam sie!
Ja też się zgadzam w 100%, najważniejsze, że jesteś prawdziwa! 🙂
Czytam Twojego bloga bo sprawia mi to przyjemność. Fajnie, wciągająco piszesz, zarówno o odżywianiu i ćwiczeniach jak i o kocie i cudownym mężczyźnie. Przy każdym poście uśmiecham się szeroko i co chwila widzę masę połączeń z moim zryciem, co pozwala mi jeszcze bardziej je docenić. 🙂 Myślę, że połączenie bloga lajfstylowego z tym o zdrowym odżywianiu i ćwiczeniach to coś wspaniałego, nie ma dzięki temu przesytu treściami jednej kategorii, nie rozdzielaj tego. 🙂
Do tego uwielbiam to, że nie udajesz – nie jesteś kolejną blogerką która pokazuje swoje idealne życie, która nie ma słabości do niezdrowego jedzenia i nie tknie alkoholu albo chińskiej zupki. 😉 Nie udajesz i za to kochamy czytać Twojego bloga <3 🙂
Powodzenia w otworzeniu własnej działalności!
Zaglądam tutaj w poszukiwaniu inspiracji (z tego powodu zresztą zaglądam na inne blogi). Tutaj zawsze mogę na to liczyć. Zresztą nie chodzi tylko o teksty, ale kiedy już się trochę wczytamy, to jawi nam się przed oczami obraz autora, a to też może być i inspirujące i pouczające. Nie mam ani uwag, ani propozycji – zawsze uważałam, że autor powinien pisać o tym, co mu w duszy gra, a nie pod publiczkę. Jednym się spodoba, innym nie. Życie 🙂
Fajnie, ze będzie możliwość „zamówić – dogadać spersonalizowana dietę. Od marca jestem pod opieką dietetyka z którym schudłam już prawie 25 kg – od 3 miesięcy jestem już na „samodzielnej diecie” A jutro idę na kontrolę. W moim przypadku byłabym zainteresowana dieta, która pozwoli mi utrzymać osiągnięty rezultat pomimo zmiany trybu życia – od czwartku wracam do pracy po dłuższej przerwie – pracy siedzącej niestety…
Nie zmieniaj się, ja Cię właśnie taką lubię. Prawdziwą nie przesyconą internetami. 🙂
Czytam każdy post na twoim blogu. Jedne bardziej trafiają w moje zainteresowania, a inne mniej – ale pewnie komuś bardziej pasują. Nie da się prowadzić bloga gdzie każdy wpis będzie idealny dla każdego. Rób co kochasz i niech zostanie tak, jak jest 🙂
A mnie tak wkurza to że teraz ta blogosfera taka „sprofesjonalizowana” każdy kreuje wizerunek, tworzy treści, od razu przy zakładaniu bloga myśli jak go „sprzedać” i jak na nim zarobić, żeby wizerunek był spójny a zdjęcia na Insta wszystkie były w jednej gamie kolorystycznej. Mam wtedy wrażenie że to wszystko, choc piękne, jest sztuczne, i jakoś mniej mam sympatii do takich blogerów… Wolę takich u których jest trochę tego misz maszu bo przecież każdy z nas ma w sobie sporo sprzeczności 🙂 A na bloga wchodzę, bo chcę zobaczyć człowieka, kogoś kto jest jakby moim „wirtualnym znajomym” a nie wykreowaną markę. Wiedzę mogę zdobyć z książek, publikacji, na blogu szukam czegoś „od autora”. Podsumowując – mi prywata nie przeszkadza, lubię ją i widzę że nie jestem w tym odosobniona 😉 Nie idź… Czytaj więcej »
Czytam Twojego bloga bo zapalalam do Ciebie sympatia od pierwszego klikniecia 🙂 jestes super pozytywna, moge wkoncu zainspirowac sie kims kto jest dietetykiem z ambicjami (u mnie na studiach to raczej niespotykane) pojechac z Toba i pozwiedzac swiat, zobaczyc jak sobie radzisz 🙂 co mnie mega interesuje bo za 3lata tez chce otworzyc poradnie 🙂 jesli chodzi o Twojego faceta? Lubie patrzec na szczesliwych ludzi. Absolutnie nie razi mnie to ze go wychwalasz. Dla mnie bomba! 🙂
Blog fajny!! Ty fajna!!! Nic nie zmieniaj!!!!
Czytam Twojego bloga, bo tematyka treningowo- żywieniowa jest mi bliska, ale przede wszystkim, bo jesteś NORMALNĄ osobą!!! Z poczuciem humoru!!!
Nie, jestem w stanie tego zrozumieć, skąd wzięła się ta moda na „lans” blogów, że muszą mieć spójną tematykę. Ja piszę o tym co ja chce, Ty Moniko też pisz, tak jak piszesz do tej pory. Uwielbiam, każdą notkę. <3
Jeśli ktoś nie ma ochoty czytać posta dotyczącego Twojego związku, kota czy zmian w mieszkaniu to po prostu niech tego nie czyta – proste. Jedna osoba czyta tylko porady żywieniowe, inna posty „podróżnicze”, a inni wszystkie (np. ja 🙂 ). Najważniejsze żeby być sobą – jeśli zaczniesz robić coś „na siłę”, żeby dopasować się do „panującej mody” to prędzej czy później to po prostu znienawidzisz i wtedy już nic nie będzie, a tego Twoi wszyscy czytelnicy na pewno by nie chcieli 🙂 Ja osobiście wolę autentycznego bloga, pokazującego prawdziwe życie, a nie zdjęcia i wpisy robione „pod publiczkę” czy sponsorowane przez duże marki… Pozdrawiam i życzę wytrwałości w takich chwilach zwątpienia!
Odniosę się tylko do jednego elementu powyższego wpisu, mianowicie diet rozpisywanych przez Bóg wie kogo. To, co się obecnie dzieje zakrawa na skandal, a posłużę się prostym przykładem z własnego życia (i to przykład bardzo bliski czasowo, bo ma około miesiąca). Na instagramie napisała do mnie dziewczyna z prośbą o porady, bo ona chce się pozbyć brzucha i dlaczego on jest taki wzdęty na okrągło, i jeszcze żeby nie miała cellulitu. Pomimo tego, że naprawdę dużo czytam, słucham i staram się być na bieżąco w temacie żywienia i treningów, to nie czuję się kompetentna do brania odpowiedzialności za czyjeś zdrowie, więc jedynie pomagam opierając się na swoim doświadczeniu (zawsze to zaznaczam!). Wiadomości od niej były tak pisane jakby miała co najmniej coś na umyśle, ale ja się starałam (żadnego dziękuję ani pocałuj mnie… Czytaj więcej »
Nie załamuj się, niczego nie zmieniaj, nie rób nic na siłę! Uwielbiam każde Twoje wpisy. Możesz dalej robić to bez większego zastanowienia 🙂 jak dla mnie, jest to jeden z moich najlepszych blogów