Blog

powrót
Wróć
13.02.2021

Joga – jak zaczęłam i co mi to dało?

Lajfstajl
--
joga, mobility, początki, rozciąganie

Nosiłam kolejne przeprowadzkowe kartony, nie miałam wolnej ręki i okazało się, że klamkę można nacisnąć nogą. Albo jak zorientowałam się, że od podejrzanie długiego czasu nie bolą mnie plecy. Albo, gdy robiłam jakąś praktykę po długiej przerwie i nagle ułożyłam się nogyma i rencyma i ciałyma w tą dziwną pozę, która kiedyś wydawała się totalnie nieosiągalna!

Przekonałam się o skuteczności jogi nie tylko na własnej skórze, ale też kręgosłupie, stawach i głowie. Dostałam od niej znacznie więcej, niż chciałam.

Joga miała być kolejną aktywnością, której spróbuję, żeby zapewnić sobie minimalną dawkę ruchu chroniącą mnie przed zdziadzieniem, wieczystym zasiedzeniem i poziomem aktywności godnym ziemniaka i to nie takiego młodego, soczystego, jędrnego, świeżonki sierpniowo-wrześniowej, a bardziej takiego, który siedzi zapomniany na końcu kopca i czeka, aż ktoś po niego przyjdzie i zrobi z nim coś pożytecznego.

Sprawa z aktywnością jest o tyle skomplikowana, że jak sama nie wyjdę, to niezależnie kto po mnie przyjdzie, mogę tak siedzieć i siedzieć.

Wiem, co mówię, bo nie raz przychodziła po mnie Marteczka, a ja zamiast skakać z radości, że mogę trenować z najlepszą trenerkąjutuberką w Polsce, mówiłam: ićseposkacz, ja posiedzę.

No dobra, wystarczy, znacie już mój stosunek do sportu: gdyby nie świadomość korzyści i konsekwencji braku ruchu, prawdopodobnie nie ruszałabym się wcale. A ruszam od lat – z rozsądku.

I myślę, że wbrew pozorom to napawa optymizem: nie trzeba pałać miłością do sportu, żeby wyrobić sobie nawyk regularnej aktywności i czerpać z niej wymierne korzyści.

Ale od początku.

Umówmy się, że na potrzeby tego wpisu pod hasłem „joga” znajdują się różne ćwiczenia zwiększające mobilność/rozciągnięcie/stretching.

Opowiadam o swoich doświadczeniach z perspektywy laiczki. Nie zwracałam za dużej uwagi na nazwę/typy treningów, wybierałam przypadkowe sekwencje, które budziły we mnie najmniejszy opór danego dnia (bo przecież jak już ustaliliśmy, zazwyczaj nie wskakiwałam na matę niesiona na skrzydłach motywacji, a raczej zwlekałam się na nią resztkami samodyscypliny).

Jak zaczęłam trenować jogę?

Trafiłam na kilka przypadkowych zajęć z jogi/stretchingu/pilatesu w klubie fitness i ohesusmaryja jak mi się to nie podobało! Byłam tak samo najgorsza, jak przy skłonach na zaliczenie w szkole. Utwierdzałam się w super-nie-logicznym przekonaniu, że to są zajęcia wyłącznie dla osób rozciągniętych. I skoro nie sięgam tą cholerną głową do kolan (ani nawet palcami do podłogi), to nic tu po mnie.

Jak w takim razie zamierzałam poprawić mobilność bez ćwiczeń? Nie zamierzałam, po prostu się poddałam.

Przełom nastąpił w bardzo niespodziewanym miejscu, gdy dokładnie 4 lata temu (styczeń 2017) trafiłam na zajęcia sekcji kettlebells. Spodobały mi się rozgrzewki i rozciąganie po treningu. Okazało się, że istnieje coś takiego jak „mobility”, co jawiło mi się jako droga do poprawy mobilności i rozciągnięcia, a nie ćwiczenia dla osób, które już to w sobie mają.

Te krótkie rozgrzewki i rozciąganie po treningu pokazały mi, że to mega pożyteczne i relaksujące ćwiczenia! Pogadałam z trenerem, rozbił moje błędne przekonania na temat rozciągania i mobilności, i dotarło do mnie, że powinnam to ćwiczyć zwłaszcza dlatego, że nie jestem rozciągnięta. A nie olewać, bo nie jestem rozciągnięta.

Co za zaskakujący zwrot akcji!

Halo, czy tu się śpiewa mantry?

Zaczęłam szukać szkoły jogi dla siebie. Nie miałam wygórowanych oczekiwań, a wręcz do bólu przyziemne! Nie chciałam tych wszystkich mantr, srantr, kadzidełek, medytacji i ogólnie takich takich. Bardziej mnie to odpychało, niż zachęcało. I znalazłam!

Pierwsze jogiczne kroki stawiałam w łódzkiej szkole „Hello Yoga”. Bardzo (ale to bardzo, bardzo) podobał mi się fakt, że dziewczyny organizowały kurs dla totalnie początkujących. Wszyscy zaczynaliśmy z tego samego punktu, wszystko było na spokojnie tłumaczone, zrozumiałam czego szukać w swoim ciele w trakcie praktyki (jakich ruchów, czego unikać, do czego dążyć), jak wyglądają podstawowe asany i jak nie zrobić sobie krzywdy. Chodziłam na zajęcia raz w tygodniu, a oprócz tego trenowałam w domu.

Czasami spotykam się z opinią, że jeśli nie ma możliwości uczęszczania do szkoły jogi, to lepiej nie zaczynać – żeby nie nabawić się kontuzji. Osobiście uważam, że siedzenie jest związane z ryzykiem tylu kontuzji, że spokojne praktyki jogi dla początkujących nie stwarzają większego zagrożenia.

Jeśli jest szansa – zapisz się do szkoły jogi. Jeśli nie ma – spróbuj na własną rękę, sprawdź czy to coś dla Ciebie.

Polecam testować różne szkoły, różnych instruktorów, różne kanały na YouTube – jest całe mnóstwo typów jogi, a każdy instruktor będzie prowadził zajęcia na swój sposób. Nie ma co się zniechęcać po pierwszych kilku razach.

Moją ulubioną nauczycielką jogi w Łodzi jest Karina Michałowska (prowadzi zajęcia w Yoga&Mind gdzie polecam również kurs MBSR oraz w Lido movement). I – nie wierzę, że to napiszę – nawet nie marudzę, gdy jadę do niej na trening!

Praktykuję z nią 1-2 razy w tygodniu zależnie od tego ile mam czasu i zmian w pandemicznych obostrzeniach. To Karina pokazała mi, że joga – to droga. Nie chodzi w niej o to, żeby perfekcyjnie wykonywać spektakularne asany, a o pogłębianie własnych zakresów ruchu (niezależnie od punktu startu ani od tego czy będą mierzone w milimetrach) i uczenie się świadomości ciała w trakcie praktyki.

Oprócz tego ruszam się w domu i w pracy. Chyba nie skłamię pisząc, że w domu rozciągam się co najmniej 3 razy w tygodniu. Czasami jest to (dosłownie) 10-minutowa praktyka, czasaaaaaami (ale bardzo czasami) coś powyżej pół godziny, a najczęściej 15-20 minut.

Joga w domu – polecane treningi

Ja wybieram praktyki losowo, bez większego zastanowienia. Kieruję się czasem i stylem jogi, czasami poziomem zaawansowania. Rzadko wracam do tych samych zestawów ćwiczeń, kieruję się zasadą: wybierz to, co budzi w Tobie najmniejszy opór na tu i teraz. Nie ściemniałam pisząc, że ćwiczę z rozsądku ;). Nawet wiedząc, że lubię jogę, że to dla mnie dobre – i tak ciężko mi się zmotywować. Dlatego też nie czekam na motywację, tylko praktykuję bez niej.

Jeśli zbyt duży wybór Was przytłacza albo nie lubicie „jogicznej otoczki” (jakkolwiek Wam się to kojarzy), chcielibyście iść sensownie ułożonym programem treningowym, to bardzo polecam stronę kursy-ruchowe.pl . Można tu kupić zestaw 30 (zupełnie różnych) 15-minutowych treningów na rozruch, zwiększenie mobilności. Mam sentyment do tego produktu, bo autorem jest ten sam Maciek, któremu 4 lata temu udało się zainteresować mnie mobility!

Robimy te ćwiczenia w czasie pracy kilka razy w tygodniu. Po rozruchu łatwiej się skupić, a na koniec przesiedzianego przed komputerem dnia człowiek nie jest aż taką skamieliną, jak mógłby być ;).

Co mi daje joga?

  • nie bolą mnie plecy – serio! wzięły i przestały, a potrafiły dokuczać niemiłosiernie; szczególnie lędźwia i kark, no dramat – to znaczy teraz jest już więcej brokatu, niż dramatu, bo naprawdę nie bolą! <3
  • przestałam być aż taką niezdarą – znacie kogoś takiego, kto zawsze, ale to zawsze coś rozlewa/upuszcza/tłucze/psuje? Jak nie znacie, to już znacie, bo to ja. Chociaż coraz mniej! Czuję, że mam więcej kontroli nad swoim ciałem i czasami uda mi się zatrzymać nogę w locie niechybnie zmierzającą w kierunku filiżanki z kawą, którą mój mąż od lat przynosi mi na ten sam stolik, ale jakoś tak mi się zapomina 😉
  • czuję się jakaś taka zgrabna i powabna – i nie ma to nic wspólnego ze zmianą sylwetki czy masy ciała, a raczej postawą i tym nieznanym mi wcześniej uczuciem w ciele, które określiłabym hmmmm chyba najbliżej mu do wolności? Ciało przestało mnie ograniczać, nie jest żadnym problemem ani przeszkodą. Więc niech żyje wolność! I swoboda też!
  • wzmocnienie mięśni i (chyba) wysmuklenie sylwetki – wbrew pozorom joga wymaga siły! Ucząc się kolejnych asan i angażując w praktykę można naprawdę wzmocnić mięśnie, a przy okazji spalić sporo kalorii. Dzięki temu, że regularnie praktykuję jogę zwiększam aktywność spontaniczną, co przekłada się na łatwiejsze utrzymywanie stałej masy ciała. Ważę od kilku lat tyle samo, ale mam wrażenie, że sylwetka nabrała ładniejszych kształtów.
  • większą efektywność treningu siłowego – wraz ze zwiększeniem zakresów ruchu, zrobiłam progres siłowy – podnoszę większe ciężary, bo czuję się bardziej komfortowo w docelowych pozycjach (np. pogłębionym przysiadzie).
  • relaksuje w trakcie i po fakcie – gdy regularnie praktykuję jogę, czuję się znacznie lepiej (zarówno w ciele, jak i w głowie). To uczucie jest trudne do wychwycenia na co dzień, ale zaczynam za nim tęsknić, gdy tylko zrobię sobie dłuższą przerwę. Czuję się bardziej nerwowa, rozdrażniona, podatna na stres. Na co dzień nie doceniam profitów z praktyki, ale gdy tylko przez dłuższy czas słucham NieChceMiSia zamiast rozsądku, to zaczynam czuć się gorzej. Może to marna motywacja i bardziej zachęciłabym Was „czuję się cudownie całodobowo, dziś i forever!”, ale prawda jest taka, że moim głównym motywatorem jest: nie czuć się gorzej.

Dodajcie sobie do każdego z powyższych punktów jeszcze więcej mojej ekscytacji i autentycznego zaskoczenia. Ciężko mi uwierzyć, że nawet nieregularne praktykowanie jogi/stretchingu/mobility/pilatesu daje efekty realnie poprawiające jakość życia. Mega opłacalny stosunek zaangażowanie/korzyści.

Dobra dobra, kończę ten akapit, bo zaraz się okaże, że aż żal nie ćwiczyć!

Za co jeszcze lubię jogę?

Pamiętacie ten fragment o mantrach srantach i ogólnie takich takich?

Tu się pozmieniało. Kamieniem milowym był 8-tygodniowy kurs MBSR (mindfulness based stress reduction), na który w 2018 roku wysłał mnie psychiatra – szukał obszarów, które mogłyby zwiększyć efektywność terapii depresji i nerwicy lękowej. I to był strzał w dziesiątkę! Choć na początku cierpiałam katusze, to z czasem zniechęcenie topniało, kamienie z serca leciały i robiło się coraz lżej.

Dziś z wielką chęcią jeżdżę na odosobnienia medytacyjne, śpiewam inwokacje przed rozpoczęciem jogi i praktykuję inne rytuały związane z jogą i mindfulness. Ale to temat na osobny wpis, jeśli Was zainteresuje – mogłabym trochę odczarować to czary-mary, którego się bałam, a które okazuje się mieć solidne fundamenty w nauce!

Co ważne ta otoczka: nie mają dla mnie wymiaru religijnego. To dla mnie sposób na wyciszenie umysłu, wsłuchanie się w siebie, osadzenie w tu i teraz – to wszystko przekłada się na szybszy progres i więcej satysfakcji z praktyki.

A może zaszaleję, stawiając odważną tezę i dopiszę: i z życia? Chyba tak :). Joga i praktyka uważności sprawiły, że żyje mi się lżej.

Jeśli zastanawiacie się jak zacząć swoją przygodę z jogą przeczytajcie wpis Jaką jogę wybrać? A jak macie jakieś dodatkowe pytania, zostawcie je w komentarzach – opiszę wszystko w kolejnym wpisie.

A tutaj możecie posłuchać podcastu w tym samym temacie z dodatkową perspektywą trenerki – Marty Kruk (Hennig)

Autor wpisu

Monika Ciesielska

Dietetyk, samozwańczy doktor Lifestyle - pisze lekko o sprawach wagi ciężkiej. Promuje zdrowe podejście do zdrowego stylu życia i pozytywne odchudzanie oparte na skutecznych, udowodnionych naukowo metodach. Lubi czekoladę i hamburgery, ale udało jej się schudnąć - Tobie też ułatwi zadanie.

Komentarze

Komentuj jako gość:

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

lub
  • Ja swoją przygodę zaczęłam z Gosią Mostowską na YT. Przypadkiem trafiłam na jej filmik i się zakochałam. Od pierwszej mojej praktyki mija prawie rok. Uwielbiam wchodzić na matę i to uczucie kiedy mogę wsłuchać się w swoje ciało, co ma mi do powiedzenia oraz obserwować jak się rozwija.
    Polecam spróbować

  • Bardzo chętnie przeczytam wpis o „mantrach srantrach” 🙂 Twoja ścieżka z jogą jest bardzo inspirująca, dorzucę sobie jedną z podlinkowanych praktyk do rozciągania po treningu, może i ja złapię bakcyla 🙂

    • Po półtora roku mam wrażenie, że oswojenie się z mantrami wynika po prostu z częstotliwości obcowania z tematem :). Nauczycielka wielokrotnie (dla nowych osób) powtarza, że nie ma to wymiaru religijnego, to ćwiczenie „masujące” gardło i taki symbol dla głowy, że teraz wchodzimy w czas prakrtyki.

  • Gosia Mostowska i Anatomia Jogi jest mi znana, dzięki komentarzom pod podcastem oraz temu wpisowi mam kilka osób do przeglądnięcia. Kiedyś chodziłam na zajęcia dla początkujących, ale niestety nie nabrałam chęci do dalszych zajęć. Mam problem z regularnością, ale lubię tę formę ćwiczęń-odpoczynku, podobnie jak medytacje. Świetny wpis oraz podcast! Jestem ciekawa kursu MBSR

  • Jogę ćwiczę od lat, bo pomogła mi w problemach natury psychologicznej. Potem głównie dla rozciągnięcia, a teraz dla zdrowia. W ciąży ćwiczę z Gosią Mostowską, bo ma specjalne praktyki. A wcześniej najchętniej z Bohobeautiful 🙂

  • Cieszę się że wróciłaś do pisania. I cudowny post! Bo akurat u mnie na tapecie. Regularniej zaczęłam ćwiczyć w ciąży i dzięki bogu zaczęłam, bo nie wiedziałabym gdyby nie ten okres, co można dzięki jodze uzyskać. Potem straciłam to co wypracowałam (delikatne, ciążowe praktyki z Gosią), a mimo 15/20 minutówek wypracowałam sporo. Teraz znowu mobilizuję się do regularności i naprawdę szybko widać efekty. Po tygodniu praktyki 15/20 min czasem 30 min (tylko tyle się udaje z dzieckiem) byłam w stanie swobodnie wykonywać chociażby psa z głową w górę i płynnie przechodzić do psa w dół. Dłużej utrzymywałam się w desce. Za to kocham jogę, za taką zwiększoną wewnętrzną sprawność. Za łagodność, za tempo, za brak „ciśnij, bardziej, mocniej!”.
    Dzięki za polecenia innych miejsc, muszę obczaić!

    • też się cieszę, brakowało mi tego <3

  • o! dzięki za ten wpis! Ja z jogą mam się tak samo jak Ty na początku i zawsze mnie bardzo nudzi. Ale może trzeba przebrnąć przez swój comforte zone i zrobić kilka sesji w domu, żeby zobaczyć czy znajdę plusy.
    Dziękuję za polecenia kilku linków – zajrzę na bank!

  • ja trochę nie na temat, ale muszę: świetnie piszesz, masz dużo lepsze pióro niż niejedna osoba zajmująca się tekstami zawodowo 🙂 co do jogi, to oprócz wymienionych polecam jeszcze Mady Morrison i Cat Meffan

    • Dziękuję za polecajkię Cat, wpadła do ulubionych instruktorek jogi! 🙂

  • Ja poprosze o mantry srantry 😉

  • Polecam Yoga with Kassandra https://www.youtube.com/c/yogawithkassandra – bardzo konkretna yoginka, pozytywna, ale bez zbędnego przeuduchowienia. Znalazłam ją, jak po paru praktykach doszłam do wniosku, że nie przepadam za Gosią Mostowską i Boho Beautuful

  • Też polubiłam jogę! 🙂 jestem kompletnym drewnem i przed lockdownami chodziłam na zajęcia Zdrowy Kręgosłup – mocno inspirowane jogą właśnie. Po zamknięciu siłowni brakowało mi tego bardzo – głównie pleców bez bólu mimo pracy siedzącej. Zaczęłam szukać praktyk i nic jako całość mi się nie podobało, więc zaczęłam sobie wybierać XD z tej dwa ćwiczenia, z tej trzy i zestawiłam swoje własne wygibasy, które bardzo mi służą i robię je dużo chętniej niż gotowe zestawy. Polecam tę technikę 🙂

    • Ja potrzebowałam jakichś 3 lat ćwiczeń z innymi XD żeby zapamiętać jakiekolwiek pozycje na tyle, by można było zrobic z tego jakąś spontaniczną praktykę, ale ostatnio przypadkiem kilka razy coś takiego zrobiłam i było cudnie.

      To pomaga szczególnie wtedy, gdy jestem obrażona na cały świat (na czele ze sobą) i choć nie wiem o co mi chodzi, to chodzi mi o to bardzo mocno i wtedy żadna trenerka mi nie pasuje 😀

  • Może też się spróbuję przełamać do jogi… Próbowałam ją ćwiczyć w styczniu zeszłego roku, ale była dla mnie za powolna i ogólnie zbyt nudna… Ale np uwielbiam stretching z Marteczką więc to nie tak, ze zupełnie nie lubię wolnych ćwiczeń (jestem raczej typem leniuszka jeśli chodzi o cwiczenia więc tych dynamicznych też za bardzo nie lubię) xD Może też poszukam najpierw jakichś ćwiczeń bardziej związanych z mobility…? :3

    • zapomniałam podać link we wpisie, a przecież jeszcze jest super Kasia Bigos! I u niej są właśnie fajne sety mobility 🙂

  • Chciałbym się dowiedzieć więcej co dało Ci mindfulness. Czekam na wpis na ten temat.

  • Monia, zastanawiam się nad zakupem tego kursu ruchowego, ale chcę zasięgnąć opinii. Jestem otyłą, leniwą kluską, coś tam ćwiczę, ale brak temu jakiejś stabilności. Czy ten kurs nada się dla osoby początkującej i bez kondycji? Czy myślisz, że po miesiącu będą widoczne jakieś efekty? 🙂 https://media3.giphy.com/media/K5IAPrIpXVw52/giphy.gif

    • Hej Ala <3

      jestem przekonana, że po miesiącu dowolniej aktywności praktykowanej każdego dnia przez 15 minut (albo nawet bez przesady - 5 dni w tygodniu też!) zobaczysz progres względem punktu startu.

      Możemy to nawet przetestować, mam dla Ciebie takie wyzwanie: jeśli zdecydujesz się na zakup kursu (czy wybierzesz dla siebie jakieś inne treningi z YT) ustaw gdzieś w kącie pokoju telefon i nagraj filmik z pierwszego treningu. Nie oglądaj go! Ale nagraj.

      Po 30 dniach włącz jeszcze raz ten pierwszy trening, znowu ustaw telefon i sama zobaczysz, jak poprawiła się świadomość ciała i umiejętność wykonywania różnych ćwiczeń 🙂

      • Okej, namówiłaś mnie! 😀 Spodziewaj się za miesiąc mojego raportu z progresu po mobility + ćwiczeniach z Marteczką i diecie z Lidla 🙂

  • Super! Dla mnie jeszcze kilka lat temu (ba! nawet 1.5 roku temu!), joga kojarzyła się z nudą, lenistwem…5h maraton fitness to było to:D Od roku zaprzyjaźniłam się z jogą, uwielbiam wszelkie jej odmiany. Dopasowuję rodzaj aktywności do samopoczucia. Na YT ćwiczyłam na początku z Gosią Mostowską, a teraz pokochałam praktyki Travisa Elliota! Sztos!:-)

    • A po przełamaniu oporu przed tą „nudną, żmudną” jogą okazuje się, że praktyki potrafią być naprawdę wymagające!

  • Super! Dziękuję że jesteś! Od dłuższego czasu a może lat myślę o jodzie. Miałam kilka podejść w domu ale nigdy nie było to to, nie byłam nigdy na żadnych zajęciach. Jestem typem osoby która lubi się zmęczyć, wyskakać na treningu a wg mnie joga nigdy taka nie była. Nawet rozciągania nie lubię bo jest za spokojne dla mnie. Kilka dni temu trafiłam na kanał Gosi Mostowskiej na 1 lekcję od podstaw i nawet nie wiem kiedy 40 min mi tak szybko zleciało, po sesji byłam zrelaksowana a za razem czułam że coś robiłam. Tak mi się spodobało że już wiem że zostanę przy jodze na dłużej. Planuje na razie odpuścić kardio, dorzucić rozciąganie, mobility i słuchać swojego ciała i popatrzeć jak i czy się zmienia. Może właśnie odnalazłam swoją aktywność 🙂

  • Wooow! Aż zakorzeniłaś u mnie chęć do spróbowania jogi! Byłam z siebie dumna, że zaczęłam się rozciągać i pokochałam stretching. Powoli walczę z myślami i zaczynam dopuszczać do siebei medytację lub jogę. I to jest chyba ten czas, kiedy warto spróbować i dać im szansę!

  • Kurczę, no chyba poczułem się zachęcony 😀 Ze mnie taki trochę ziemniak, ale już dawno odkryłem, że lubię się tak solidnie porozciągać. Tak wiesz, ze od razu człowiek parę centymetrów dłuższy a stawy chrupią. Najprzyjemniejsza część treningu 😀

  • Co prawda na co dzień staram się trochę ruszać i prowadzić aktywny styl życia, ale zauważam też, ze doskwiera mi… zasiedzenie. Zastany kręgosłup, słabe rozciągnięcie. To chyba odpowiedni moment, żeby spróbować swoich sił w jodze (jedni uważają, że to niezbyt męskie, ale dla mnie… zdrowe i wyrzeźbione ciało jest jak najbardziej męskie)

  • Przed pandemią uczęszczałam na zajęcia Sri Sri Yoga, bardzo polecam. Po pandemii, przeprowadziłam się do innej dzielnicy Warszawy i już nie chodziłam na zajęcia do p. Ewy Wrzos. Zaczęłam ćwiczenia online na YouTube z Gosia Mostowską i po prostu zakochałam się 🙂 oczywiście jest to inny styl niż Sri sri yoga, ale również boski 🙂

  • Ja dopiero zaczynam swoją przygodę z jogą. Na zainteresowanie jogą wpłyneła na mnie kolezanka która zauważyła że jestem zbyt nerwowa i nie potrafię się wyciszyc. I tak krok po kroku zaczełam interesować się jogą. Dodatkowo na rozluźnienie dokupiłam sobie olejek CBD z firmy GOL DEN FOX i powiem szczerze, ze mi pomaga . Wieczorna joga do tego olejek CBD i śpię jak niemowlę. Tylko czy olejki CBD są bezpieczne dla zdrowia? dopytywałam Panią i oczywiście gwarantowała pełne bezpieczeństwo ale w sumie co miała mi powiedzieć

  • Próbowałam jogi z Gosią Mostowską, ale jakoś ta forma do mnie nie przemówiła i chciałabym pójść gdzieś, gdzie będzie osoba do korygowania błędów. Jednocześnie mam dylemat, czy przed pierwszymi zajęciami kupować matę do jogi. Jeśli taka forma sportu mi nie podejdzie, wrzucę pieniądze w błoto. A może w takich miejscach są ogólnodostępne maty? Ta rozkmina o matach jest całkiem dobra do usprawiedliwiania się, dlaczego znowu nie poszłam na te pierwsze zajęcia, pomocy! 😀