Blog

powrót
Wróć
13.11.2019

Wakacje all inclusive w Egipcie – hit czy kit? :>

Lajfstajl
--
afryka, allinclusive, egipt, podróże, urop, wakacje
Egipt All inclusive

Usłyszałam kiedyś, że wakacje all inclusive w Egipcie to „taka rozrywka dla prostych ludzi”. Pomyślałam sobie: wszystko się zgadza! Właśnie dlatego lubimy tu wracać, jesteśmy prości do bólu – kiedy mamy ochotę poleniuchować, to słońce, ciepłe morze i wygoda wydają się idealnym tłem!

Kocham podróże i zwiedzanie nowego kraju na własną rękę, ale nie mamy złudzeń – nie wierzę że w kilka tygodni można poznać prawdziwą twarz dowolnego miejsca. 

Co to tak właściwie znaczy? Kto decyduje, co jest reprezentatywną próbką całego społeczeństwa i lokalnej kultury? Gdy spotykam się z wywyższaniem podróżników nad turystami, zastanawiam się czy naprawdę wierzą, że istnieje jakakolwiek forma zwiedzania, która pokazuje jedyną słuszną prawdę absolutną na temat kraju. 

Wyobraźmy sobie obcokrajowca, który przyjeżdża do Polski z zamiarem poznania naszego kraju i zwyczajów „zwykłych Polaków”. Trafia w góry, bo są takie piękne! Jeśli przyjedzie do Zakopanego i będzie chciał poznać lokalsów, to może trafić do bacówki, gdzie baca z gaździną będą opowiadać gwarą o tym jak się robi oscypki. Czy są bardziej lokalni niż młody pracownik zakopiańskiej korporacji, mieszkający w centrum, który zna gwarę jedynie w wykonaniu babci, a z serów najczęściej jada fit twarożek? Czy ulubiona restauracja lokalesów to budka z kebabem (bo tam zawsze jest największy ruch) czy karczma z polskim jadłem? Czy bardziej prawdziwy będzie pracownik fizyczny od biurowego? Mieszkaniec miasta od tego ze wsi? Biedny od bogatego? Prawicowiec od lewicowca?

Ja nie wiem. I ta niewiedza daje mi absolutny luz w oglądaniu świata. Nie nakładam na siebie ograniczeń, nie deklaruję „stylu podróżowania”, nie kreuję przed sobą stereotypów na temat odwiedzanych miejsc na podstawie tego, co opowiedziało mi kilka osób . Jestem ciekawa każdego spotkanego człowieka, ale traktuję ich jako odrębne historie – a nie „Egipcjan”, „Islandczyków” czy kogokolwiek innego.

Wyjazdy traktuję jako szansę na spędzenie czasu w wyjątkowy sposób. Czasami to będzie oznaczać zrobienie 2500 km dookoła Islandii ze spaniem codziennie w innym miejscu, w pokojach na wynajem u mieszkańców i najtańszym jedzeniem z dyskontu, a czasami byczenie się w pięciogwiazdkowym hotelu w Egipcie i korzystanie z uroków olekskjuzmi. Tak było przez ostatnich 8 dni. Bardzo potrzebowaliśmy odpocząć i po raz trzeci zdecydowaliśmy, że najlepszą opcją dla nas będą wakacje w Egipcie! 

Opowiem Wam, dlaczego lubimy tu wracać.

Tanie wakacje w ciepłym miejscu

Czasy niewiarygodnie niskich cen za wakacje w Egipcie już minęły (za nasze pierwsze wakacje płaciliśmy 1200 zł!), ale to nadal jeden z najtańszych kierunków, który daje gwarancję pięknej pogody, gdy w Polsce hula jesień. 

Byliśmy w Marsa Alam na początku listopada. Temperatura w ciągu dnia około 30 stopni, bezchmurne niebo, ciepłe wieczory i przyjemna woda w morzu. Słońce wstaje około 6:00 i od samego rana grzeje tak błogo, że od razu zapominasz o tym jak skrobałeś szyby ze szronu przed wylotem z Polski.

Mimo całej sympatii do wypoczynku nad Bałtykiem – nawet w szczycie sezonu nie można liczyć na gwarancję bezchmurnego nieba i ciepłej wody w morzu. Na kawałek miejsca na plaży też nie zawsze ;). 

Cena tygodniowego urlopu w przyzwoitym hotelu w Egipcie to zazwyczaj 2000-3000 zł (zdarzają się tańsze oferty, ale raczej na hotele o kiepskich opiniach). Gdy rozłożymy to na czynniki pierwsze, robi nam się z tego bardzo atrakcyjna oferta, przy której nie trzeba ponosić żadnych kosztów dodatkowych (o ile dobrze wybierzecie hotel).

Fajne hotele 

Treningi na tarasie z moją siostrą <3

Kiedy podróżujemy z nastawieniem na odwiedzenia jak największej ilości miejsc w nowym kraju, nie zwracamy uwagi na atrakcyjność noclegu – kluczowa jest lokalizacja i na tym wymagania się kończą. 

Jednak szukając hotelu na bardzo stacjonarny pobyt w Egipcie, kieruję się tym, co dla mnie istotne:

  • atrakcyjna rafa koralowa w okolicy hotelu
  • przyzwoite jedzenie
  • czyste pokoje

W Egipcie można znaleźć naprawdę świetne hotele z mnóstwem atrakcji w cenie, za którą w Europie dostalibyśmy kiepsko położony, przeciętny pensjonat.

Szukałam hotelu, w którym jest siłownia, boisko, baseny (mile widziany aquapark) i super rafa – czyli wszystko, co sprzyja aktywności fizycznej. Lepiej wypoczywa, gdy sesje leżingu są przeplatane ruchem.

Na wyjazdach nie odmawiam sobie ani drinka, ani goferka (ani wielkiego gofera z nutellą jedzonego codziennie też nie), ani pyszności, na które mam ochotę. Jednak niekoniecznie mam ochotę płacić wysoką cenę za przywieziony do Polski nadbagaż, którego spalenie mogłoby zająć nawet miesiąc ;).

Pijąc drinka w basenowym barze wyrażałam co prawda nadzieję, że siedzenie w wodzie chłodniejszej niż temperatura ciała sprawia, że spalamy więcej kalorii, niż wypijamy, ale niestety te herezje przeszły mi przez gardło jedynie w charakterze żartu.

Chcesz jeść więcej, niż zwykle, a nie przytyć? Poruszaj się więcej, niż zwykle. Dokładnie odwrotnie, niż głosi uwielbiana przez tak wiele osób zasada „wszystko albo nic”. Nie namawiam nikogo do realizacji wymagającego planu treningowego na urlopie, ale przyjemna aktywność może okazać się po prostu… Fajna. Sprawdź! 🙂

Tym razem wybraliśmy hotel oddany do użytku w trzy miesiące przed naszym przylotem i to był strzał w dziesiątkę! Wszystko nowe, turystów bardzo mało. Hotel jest zlokalizowany niedaleko lotniska w Marsa Alam, nazywa się: Jaz Maraya i jest położony przy innych hotelach tej sieci. Dodatkowa zaleta to wspólne plaże, pomosty umożliwiające obejrzenie rafy z różnych stron i dwukilometrowa promenada ciągnąca się wzdłuż wybrzeża.

Beztroska

Ten argument dotyczy wszystkich wyjazdów all inclusive – wsadzam tyłek w samolot, z lotniska odbiera mnie autobus, w krótkim czasie dojeżdżam prosto pod hotel, w którym czeka świeża pościel, restauracje i różne atrakcje w zasięgu nóg. 

To po prostu wygodne. W krótkim czasie przełączam się w tryb wakacyjny. Nie wybrałabym wyjazdu all inclusive, gdyby moim celem było intensywne zwiedzanie, to byłaby strata kasy. Gdy spędzamy całe dnie w podróży, wybieramy najtańszy nocleg, gotujemy sami albo jemy cokolwiek gdziekolwiek po drodze.

Jednak jeśli moje plany ograniczają się do: chcę leżeć na słońcu, pływać w ciepłym morzu i niczym się nie przejmować, to bardzo odpowiada mi układ, w którym muszę pamiętać jedynie o godzinie odlotu samolotu. 

Spektakularna pustynia

Wielu nie zgodziłoby się z tym nagłówkiem – nie brakuje opinii, że pustynia to nuda, bo tylko „pioch, pioch i pioch”. Ja uwielbiam otwartą przestrzeń i krajobrazy zgoła odmienne od tych, które znam. 

Bardzo polecam wycieczkę na pustynię, szczególnie spędzenie na niej również wieczoru lub nocy. Tak rozgwieżdżonego nieba nie widziałam nigdzie indziej!

Absolutnie przepiękna rafa koralowa

Ja, Łukasz i przypadkowo spotkany diugoń <3

Przy pierwszym nurkowaniu 8 lat temu z wrażenia wyplułam automat oddechowy z buzi. Szczęka opadła mi aż zbyt dosłownie! To, co zobaczyłam po zejściu pod wodę było nie-sa-mo-wi-te. 

Całodniowy rejs z dwoma zejściami pod wodę (pod opieką instruktora, który dosłownie wyprowadza Cię na podwodny spacer – cały czas nad Tobą czuwa, ale jest niewidoczny, bo płynie nad Tobą) i możliwością snurkowania w innych miejsach, to koszt 80$. 

Najfajniejsze jest to, że aby zachwycić się rafą koralową i jej mieszkańcami nie trzeba nigdzie jechać, ani wydawać dodatkowych pieniędzy. Wystarczy wybrać hotel, wokół którego roztacza się rafa (i która jest doceniana w opiniach o hotelu – rafa rafie nierówna). Bardzo polecamy hotele położone wzdłuż zatoki Coraya (nasz nazywał się Jaz Maraya). Znajomi chwalili sobie również okolicę zatoki Brayka.

Wychodzisz na pomost, zakładasz maskę i płetwy, wskakujesz do wody, która jest tak słona, że niemal bez wysiłku utrzymujesz sie na powierzchni, spoglądasz w dół i zabawa się zaczyna.

Możliwość obserwowania płaszczek, żółwi i niezliczonych gatunków ryb w ich naturalnym środowisku, to piękne doświadczenie. Im starsza jestem, tym trudniej o zaskakujące doświadczenia.

Pływanie przy rafie koralowej zdecydowanie dostarcza ich całe mnóstwo! Piękno toni jest obezwładniające, robi na mnie niesamowite wrażenie. Chyba najlepiej oddaje je słowo „mistyczne”. Nie widząc nic przed sobą, pod sobą, ani obok siebie, bezwiednie unosząc się na powierzchni wody czułam się tak bardzo niczym i wszystkim jednocześnie. To dokładnie to uczucie, dla którego medytuję. Coś pięknego! 

Jeśli po tym opisie nie mieliście mnie jeszcze za wariatkę, to ostrzegam: teraz będzie z grubej rury! Pływając bez żadnego wysiłku po ogromnej przestrzeni wśród ryb, które były dosłownie wszędzie dookoła mnie, czułam się jakby spełniło się moje dziecięce marzenie o posiadaniu supermocy. Miałam wrażenie, że mogę latać! Ba! Nie tylko, że mogę latać, ale że latam! I to po baśniowej krainie pełnej magicznych stworzeń. Czysty zachwyt nad światem. 

Pływanie przy rafie koralowej, to super atrakcyjna forma spędzania czasu na wakacjach! Idealnie równoważy pokusy szwedzkiego bufetu ;).

Żeby uniknąć rozczarowań snurkowaniem czy nurkowaniem trzeba pamiętać, że wchodzimy do Morza Czerwonego, a nie do dużego basenu, w którym zawsze panują super warunki i mamy gwarancję spotkania określonych gatunków fauny. 

Przydatne gadżety:

  • płetwy – tylko nie takie bardzo krótkie, te służą chyba jedynie do ozdoby
  • maska z fajką – do snurkowania z możliwością zejścia pod wodę, gdy zobaczysz coś ciekawego
  • maska na całą twarz – gwarantuje lepszą widoczność, możesz z kimś swobodniej rozmawiać i oddychać również przez nos, nie musisz zaciskać zębów na rurce – jest wygodniejsza, ale uniemożliwia zejście pod wodę, bo nie masz możliwości wyrównania ciśnienia przez brak dostępu do nosa – próba zejścia w dół zapewne skończy się solidnym bólem w uszach

Chcę nurkować, mimo że nurkowanie nie chce mnie 😉

Zachwycam się pływaniem w Morzu Czerwonym do tego stopnia, że postanowiłam sprzeciwić się swoim lękom, które bardzo natrętnie próbowały mi wmówić: to nie jest dla Ciebie. 

Podczas drugiego zejścia pod wodę przy nurkowaniu z butlą miałam lekki atak paniki. Jak to z paniką bywa, przedmiot strachu był zupełnie nieracjonalny – bałam się, że zaraz nie będę w stanie oddychać. Mimo świadomości, że to niemożliwe (nawet, gdyby z moją butlą było coś nie tak, miałabym do dyspozycji zapasowy automat instruktora albo nawet możliwość szybkiego wynurzenia się z wody, bo bez uprawnień nie nurkuje się na tyle głęboko, by trzeba było się stopniowo wynurzać), nie potrafiłam nad tym zapanować. Pole widzenia zaczęło wirować, serducho biło zdecydowanie za szybko i – o ironio – z automatem oddechowym w gębie czułam, jak brakuje mi tchu.

Zasygnalizowałam instruktorowi konieczność szybkiego wynurzenia. 

I chwilę po tym, wróciłam pod wodę :). 

Życie z nerwicą lękową nauczyło mnie szybko przechodzić do porządku dziennego nad strachem. Nadal często się BARDZO boję, nadal zdarzają mi się ataki paniki, ale nie dokarmiam ich większą uwagą, niż to konieczne. 

Ja jeszcze temu strachowi pokażę, że się go wcale nie boję! Znalazłam centrum nurkowe w Łodzi, w którym spróbuję zrobić I stopień kursu nurkowego, umożliwiający schodzenie na kilkanaście metrów pod powierzchnię wody.

Nie będzie mi tu żadna nerwica życia układać. 

Następnym razem w Egipcie schodzę z Łukaszem na 10 metrów! 

Cieszę się, że zapracowałam sobie na życie, w którym spełnianie marzeń jest możliwe.

Autor wpisu

Monika Ciesielska

Dietetyk, samozwańczy doktor Lifestyle - pisze lekko o sprawach wagi ciężkiej. Promuje zdrowe podejście do zdrowego stylu życia i pozytywne odchudzanie oparte na skutecznych, udowodnionych naukowo metodach. Lubi czekoladę i hamburgery, ale udało jej się schudnąć - Tobie też ułatwi zadanie.

Komentarze

Komentuj jako gość:

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

lub
  • W sumie to dziwne, ale z całych Twoich wypocin najbardziej motywuje mnie ostatnie zdanie liczę na to, że kiedyś, ale w miarę niedługo też tak powiem! Pozdrawiam

  • Podpisuje się pod ostatnim akapitem o przezwyciezaniu strachu! Rok temu byłam pierwszy raz w zyciu na olekskjuzmi. Nie bylo innej opcji, szef wysłał meza na przymusowy urlop na tydzien przed Bozym Narodzeniem. Ceny biletów gdziekolwiek to były miliony monet. Ja byłam w trakcie rehabilitacji neurologicznej. Wybór padł na Egipt, bo tanio (1500 od osoby), jest woda (basen, morze) wiec moge sie rehabilitowac. Bylo super, osrodek pusty, caly tydzien jechalam na super świeżych surówkach bo byłam złakniona witamin ( do tej pory zostala mi milosc do kaputy czerwonej), nauczylam sie plywac w plaw mimo ze wczesniej panicznie balam sie wody. Jak na snurkowaniu zobacyzlam rafe to oszalałam i chce wiecej. Dodatkowo w tydzien przeczytalam 12 ksiazek ( w grudniu slonce zachodzi tam o 17..). Co prawda trochę mnie nosilo,że nic nie zwiedzamy… ALE… spędziłam cały tydzień w morzu ucząc się plywania i snurkując, po powrocie neurolog był w szoku ze tak szybko wrócilam do sprawności. Pływanie, rafa, ksiazki, slonce i surówki 🙂 to był super czas. Teraz mniej mnie korci taki wyjazd, ale marze o ponownym snurkowaniu…a moze i nurkowaniu (poki co na sama mysl sie dusze). Moze kiedys spotkam żółwia….
    Polecam hotel Coral Beachw Hurgadzie, nie trzeba wyplywać na nurowanie bo to najlepsza rafa w okolicy i wlasnie do niej wszyscy przyplywają+nie czujecie ze to wielki hotel bo mieszka się w domkach :). Jako dodatkowa lekture o podróżowaniu polecam:
    https://post-turysta.pl/

  • Ale fajny wpis! Nie ma to jak aktywny wypoczynek w pięknym miejscu – taki leżing (moje nowe ulubione słowo) z… biegingiem? Albo przynajmniej spaceringiem 😀 No i nurkowanie przy rafie, ale Ci zazdroszczę! to moje wielkie marzenie <3

  • Piękne podsumowanie ❤ na razie podróżuję w trybie zwiedzaj jak najwięcej, ale gdy będę potrzebowała prawdziwego odpoczynku ten hotel ląduje na mojej liście PS. nigdy nie nurkowałam, czy to trudne do nauczenia? Chciałabym ponurkować tak jak Ty!

    • Można to zrobić bez żadnego przygotowania pod opieką doświadczonego instruktora :). Wszystko tłumaczą na miejscu, nie musisz umieć nic obsługiwać. Do nurkowania samodzielnego (a konkretnie – zawsze z co najmniej jeszcze jedną osobą, która posiada uprawnienia) trzeba zrobić kurs.

  • Ależ mi się zachciało olekskjuzmi 🙂 piękne zdjęcia, piękny opis, czuć tę magię 😉 widać, że super odpoczęłaś i bardzo się z tego cieszę!

  • Zastanawiam się dlaczego w taki sposób napisałaś ten wpis, dlaczego tłumaczysz się z wyjazdu do Egiptu? Świat oszalał, gdybyś odpoczywała w Tajlandii, to pewnie opisałabyś tylko swój wyjazd.
    Nie rozumiem skąd się bierze ta ciągła próba bycia najlepszym, nawet jeśli chodzi o wypoczynek, ciągły wyścig szczurów w każdej dziedzinie. Myślę, że dużo osób chętnie pojechało by na takie wakacje, ale obawia się tego co powiedzą znajomi na „byle Egipt” fajnie, że spedziliscie wolny czas w tak pięknym i ciepłym miejscu
    Nie jest to komentarz hejterski, jakoś smutno zrobiło mi się czytając Twój tekst, przeraża mnie w jakim Świecie żyjemy…

    • Dlaczego przedstawianie mojego punktu widzenia traktujesz jako „tłumaczenie się”? Idąc tym tokiem myślenia każdy bloger w każdym wpisie się z czegoś tłumaczy ;).

      Ciekawe, co piszesz, bo tak bardzo odmienne od moich intencji :). Mi właśnie o to chodziło, że ja chętnie z dużą radością jeżdżę na takie wakacje – mimo nie najlepszej opinii, jaką się cieszą. Lubię różne formy podróżowania i nie różnicuję ich na lepsze czy gorsze.

      Czyje wyjazdy mam opisywać, jak nie swoje? 😀 Pojechałam do Egiptu, miałam ochotę podzielić się przemyśleniami z lotniska, napisałam, wrzuciłam i już :).

      W grudniu będę we wspomnianej Tajlandii i pewnie też ją opiszę zgodnie z moimi subiektywnymi odczuciami.

      W sumie to nie wiem o co Ci chodzi z tym, że mój wpis pokazuje jakąś „złą stronę świata w jakim żyjemy”, ale chętnie się dowiem.

  • Następne wakacje chyba uzupełnię w nurkowanie 🙂

  • Razem z mężem dumnie zwiedzamy świat własnymi ścieżkami, objazdami, jeżdżąc 9-cio osobowym samochodem po Jordanii, spiąc w jaskini czy starych, małych domkach. W tym roku, który uznajemy za najgorszy rok naszego życia ze względu na wiele nieciekawych osobistych wydarzeń będziemy spędzać gwiazdkę właśnie w Egipcie. I nie możemy się doczekać. 7 dni czytania książek nad basenem, jedzenia którego nie trzeba gotować, bez zaharowywania się w kuchni by 3h siedzieć przy stole. I też sama musiałam pokonać swoje zaburzenia lękowe by się na to zgodzić i również mam w planach snorkeling, po raz pierwszy w życiu, mimo że woda napawa mnie ogromnym lekiem.
    Powodzenia w kursie nurkowania, sama wiem jak ciężko jest pokonać swoje leki i jak potem można czuć się wyzwolonym i dumnym z siebie gdy się w końcu uda .

  • Pani Moniko, bardzo Ciebie i Twojego bloga szanuję, od dawna przeglądam i żałuję tylko, że częściej nie ma nowych postów. 🙂 Odchudzanie nie wydaje się taką katorgą! Mogłabyś jednak podzielić się swoją opinią na temat intuicyjnego jedzenia oraz ostatnio często pojawiających się informacji o tym, że tak naprawdę każdy z nas ma swój set-point i dieta redukcyjna jest bezsensowna? Mam na myśli dokładniej treści z bloga wilczoglodna.pl – od czasu przeczytania paru jej wpisów, boję się, czy nie ma racji i wkrótce mogę doczekać się przytycia po diecie z nawiązką. :/

    • Pytanie jest na tyle słuszne, że prawdopodobnie temu tematowi poświęcę doktorat ;).

      Wilczogłodna to w mojej ocenie kiepskie źródło fachowej wiedzy. Jedzenie intuicyjne brzmi utopijnie tylko w teorii – w żywieniu nie istnieje coś takiego, jak jedyna słuszna metoda lepsza, niż wszystkie inne razem wzięte.

      Fizyki nie oszukamy – jeśli po zakończeniu diety redukcyjnej nie zaczniesz generować nadwyżki energetycznej, utrzymasz wagę. Jeśli zaczniesz jeść więcej, niż wynika z zapotrzebowania – przytyjesz.

      Tak samo mogłoby się zdarzyć w przypadku redukcji wagi w oparciu o metodę wykluczającą liczenie kalorii.

      Istnieje wiele przesłanek, że odchudzanie bez liczenia kalorii jest zasadne, ale stosowanie jadłospisu ze wsparciem solidnej edukacji żywieniowej również może być bezpieczną i skuteczną metoda odchudzania.

      Strasznie szkodliwością jadłospisów jest niepotrzebnym sianiem paniki (ale nie dziwi mnie z ust nie-dietetyka ani nie-psychologa).

      • Bardzo Ci dziękuję! Ta panika właśnie bardziej mi dietę niszczyła niż sam dyskomfort z powodu ograniczania kalorii. 😀

  • Hej Moniko, zainspirowałaś mnie do spróbowania nurkowania 🙂 Mam tylko pytanie: Czy ten twoj kurs to był snorkelling – jeśli schodziłaś pod wodę, to bez butli i tylko wstrzymując oddech – czy scuba diving z butlą? Mówię o tym fragmencie: „Całodniowy rejs z dwoma zejściami pod wodę (pod opieką instruktora, który dosłownie wyprowadza Cię na podwodny spacer – cały czas nad Tobą czuwa, ale jest niewidoczny, bo płynie nad Tobą)” – czyli to już z butlą, tak? 🙂 Wybacz pytania, ale gubię się w tym jeszcze. Pozdrawiam serdecznie 🙂

    • Scuba diving z butlą 🙂 schodziliśmy na około 7m

      • dzięki! Chyba wybralam kierunek następnego urlopu 😉

  • Jeśli chodzi o mnie, to all inclusive po prostu mnie nie jara 😉 Nieważne, cyz to Egipt czy kurort w innym kraju 😉 O wiele bardziej lubie zaplanować wyjazd sama, chodzić małymi uliczkami, mieć wpływ na to co, gdzie jem i jak spędzam czas. Ale oczywiście czadsem czlowiek chce odpocząć od ciężaru decyzji i pewnie własnie w takich sytuacjach sprawdza się all inclusive 😉

  • A moja żona własnie usiłuje mnie namówić na szybki citybreak w środku zimy. Chyba dam się skusić, bo opisywany przez Ciebie hotel daje radę, a o to się najbardziej martwię przy podróżach z małym synkiem 🙂

  • Ale fajny wpis! Nie ma to jak aktywny wypoczynek w pięknym miejscu – taki leżing (moje nowe ulubione słowo) z… biegingiem? Albo przynajmniej spaceringiem 😀 No i nurkowanie przy rafie, ale Ci zazdroszczę! to moje wielkie marzenie <3