Jeśli częstujesz kanapką z wegańską pastą mięsożercę z ponad pięćdziesięcioletnim doświadczeniem i słyszysz „No dobry ten pasztet! Z czego?”, to znak, że warto podzielić się przepisem na blogu. A jeśli siostrze ten smak przywołuje na myśl kanapki z kotletami, które są wakacyjnym daniem tradycyjnym równorzędnym z pierogami na wigilijnym stole, to tym bardziej!
Nie będę samolubem i zdradzę Wam sekret na pyszną pastę na kanapki. Ta pasta z soczewicy jest po prostu pyszna, a jeśli nie nazwiecie jej wegańską, to posmakuje każdemu :).
Cała, ogromna porcja (widoczna na zdjęciach w miseczce) to około: 1110 kcal, 56 g białka (!), 140 g węglowodanów, 40 g tłuszczu.
Kaloryczność i zawartość tłuszczu możesz obniżyć rezygnując z suszonych pomidorów, ale nadają one paście super smak i aromat. Soczewica bez dodatków ma neutralny smak.
Przy okazji możesz wypróbować mój kolejny przepis – na sycącą zupę krem z soczewicy i pomidorów. Wówczas możesz gotować soczewicę w większej ilości i od razu przygotować dwa dania, skracając przygotowanie drugiego o najbardziej czasochłonny punkt (oczekiwanie, aż jaśnie pani soczewica raczy się ugotować).
Jeśli chcesz, by pasta z soczewicy zamieniła się w wegański pasztet, od razu po zblendowaniu umieść ją w odpowiedniej foremce i zostaw na kilka godzin w lodówce. Konsystencja pasty sprawia, że nawet bez pieczenia uda się zrobić smaczny pasztet (który da się pokroić).
Jeśli chcesz przedłużyć trwałość pasztetu, dodaj do masy więcej oleju (dodatkowe 3-4 łyżki) i zapiekaj go przez 40 – 60 minut w piekarniku rozgrzanym do 180 stopni (blachę należy nasmarować olejem i posypać małą ilością bułki tartej).
Tak, ma jedną. Nie nadaje się na pierwszą randkę. Nie dlatego, że potencjalny towarzysz życia weźmie Cię za fitfriaka i wegemaniaka. Randka to po prostu nie najlepszy moment na hałaśliwe i niepożądane reakcje z przewodu pokarmowego.
Chyba że uznasz to za sposób na przełamanie pierwszych lodów ;).
Placuszki to idealny pomysł na pyszne, leniwe, weekendowe śniadanko. Ale nie tylko! Proste przepisy z użyciem jedynie łyżki, bez wyciągania z szafki blendera i trudno dostępnych składników świetnie wpiszą się…
Kurczak curry – doskonały pomysł na obiad! Pyszny, kremowy sos, z dużą ilością warzyw i aromatycznych przypraw. Super się sprawdzi do lunchboxa! Kurczak curry z warzywami w mleczku kokosowym Składniki…
Prosty przepis na chleb, który zawsze wychodzi. Chrupiąca, opalona skórka skrywa w sobie jędrną, mięsistą glutenową siatkę, które tworzą chleb, jaki pamiętasz z tej prawdziwej piekarni, z dzieciństwa. Składniki kosztują…
Fit muffinki – dlaczego je polecamy? Wypieki, w których trzeba wszystko wymieszać jedną łyżką są czasem najlepszym wyjściem kiedy chce się czegoś słodkiego, ale domowego albo gdy goście wpadają niedługo…
O ekstra alternatywa :). Ale soczewica też wcześniej moczona :>?
Dania, które Nam prezentujesz są rewelacyjne ! 🙂 Właśnie skończyłam jeść dietetyczną zupę meksykańską a już nie mogę doczekać się powrotu do domu i przygotowania pasty z soczewicy 🙂
Super, że napisałaś ten komentarz :). Jak widzę, że czytelnikom smakuje, to mam ochotę publikować kolejne! Bo jednak publikowanie przepisów, to trochę takie stąpanie po cienkim lodzie – nigdy nie wiadomo czy to co smakuje mi, posmakuje też wam:)
Twoje przepisy są trafne, więc publikuj ile wlezie 😉 – nawet mój facet (zagorzały mięsożerca, zwolennik smażonego i niezdrowego, który krzywił się podczas mojego pichcenia) stwierdził, że potrawy są „pycha”. Dopiero zaczynam ze zmianą nawyków żywieniowych, ale skoro może być tak pysznie to ja w to zdecydowanie wchodzę ! 🙂
Pozdrawiam serdecznie 🙂
Ile taka pasta wytrzyma w lodówce? I można pewnie też mrozić? Tylko pytane ile potem taka rozmrożona pasta może być przechowywana w lodówce
Kocham pasty ze strączków, a szczególnie z soczewicy! Monika, świetnie, że na Twoim blogu jest taka różnorodność i trawożercy również znajdą coś dla siebie. 😉 Pozdrawiam!
Z wodą będzie mniej dobre aniżeli z kostką ?
Uwielbiam soczewicę, dlatego jestem w 100 procentach pewna, że skuszę się na ten przepis. Tym bardziej, że jest mega prosty.
Dziękuję i pozdrawiam 😉
Nigdy nie jadłam soczewicyyyyyyy!!!!!!!!!!! Więc koniecznie muszę wypróbować!!!!!!! 🙂
Uwielbiam takie pasty! Najbardziej lubię zrobić sobie dwie kromki chleba z jakąś pastą, do tego dwa jajka na miękko i mam śniadanie idealne 🙂
A ja mam pytanie z innej beczki – ile kalorii powinnismy dostarczac w cheat mealowym dniu? Tyle ile wynosi nasze normalne zapotrzebowanie?
I czy bialkowo-tluszczowe sniadania badz kolacje moga byc wtedy pomocne przy zbilansowaniu makrosow jesli na obiad planuje np. pizze albo fastfood?
Co najmniej tyle :). Mówi się nawet o +1000 dla standardowej, redukcyjnej podaży kcal. Co do Twojego drugiego pytania: mogą pomóc i mogą zaszkodzić – jeśli planujesz na obiad makaron z sosem bolońskim, to zdecydowanie pomogą. Jeśli planujesz pizzę na podwójnym serze i z 4 rodzajami wędlin – to zaszkodzą. Jeśli reszta dnia obfituje w białka i tłuszcze – będą przeszkadzać, jeśli w węglowodany – ułatwiać.
No to takie cheat meale to chyba raz na jakis czas by efekt nie byl odwrotny do zamierzonego 😀
To jak traktowac np. domowa pizze czy sredni zestaw z maka, ktory ma tyle kalorii co moj standardowy obiad (jem 3 posilki przy 1700kcal i zdarza sie, ze obiad ma 800-900kcal)? Jako normalny, integralny posilek diety, ktory nie powinien wystepowac za czesto, tylko w celu urozmaicenia ale nie jako szumny „cheat meal”?
Zwrocilam uwage, ze jestem typem, ktory woli zjesc 2 kromki chleba z mozarella niz 3 kromki chleba z serkiem wiejskim, ktory smakuje dla mnie jak mokra tektura. Stad kazdy moj posilek zawiera wszystkie makroskladniki (zreszta takimi najbardziej sie najadam), wiec chyba nie ma co kombinowac. Tj zrozumialam, ze posilek bialkowo-tluszczowy moze byc dobry, gdy zdecyduje sie zjesc cos bogatego w weglowodany i cukry proste (np. ciasto, maka czy cokolwiek innego) – niekoniecznie przy pizzy, ktora ma tylko troche wiecej weglowodanow niz moj standardowy obiad.
Pojecia cheat meal nie znajdziesz w normach zywienia, to plynne okreslenie ;). Wymiar psychilogiczny jest tu wazniejszy niz metaboliczny – rownie dobrze mozna by mowi o cheat weekach ktore sa zalecane przy dlugotrwalej diecie redukcyjnej (zwiekszenie podazy bliskk do cpm na okres 7-10 dni).
Posilek z maca czy pizza moze nie przekrocza zalozonej przez ciebie puli kalorii ale z pewnoscia zaburza rozklad makro I uniemozliwia realizacja zapotrzebowania na skladniki mineralne I witaminy.
Psychologicznie bedzie to cheat meal, metabolicznie – to zalezy od pozostalych posilkow.
Dzieki 😀 Tj ja wiem, ze takie przetworzone posilki potrafia mocno zaburzyc wszystko, wiec staram sie ich nie jesc za czesto (i domowa pizza zawsze wygra z fastfoodem). Czyli z tego co piszesz wychodzi na to, ze poki jest wszystko ok – psychologicznie dobrze sobie pozwolic raz na 2 tyg czy na tydz na inny posilek ale niekoniecznie musze w tym celu przekraczac ustalona kalorycznosc (zwlaszcza, ze kondycyjnie nie moge sobie pozwolic na tak dlugie treningi jak np twoje i tego nie spale). Dopiero przy dlugich zastojach warto wrocic do CPM – i to niekoniecznie fastfoodami ale zdrowym jedzeniem, ktore pozytywnie wplynie na metabolizm.
Ostatnio na jednym z blogów widziałam bardzo podobny pasztet! 🙂 To chyba znak, że muszę przetestować przepis! 🙂
wypróbuję na pewno!
Robię, właśnie kupiłam składniki, teraz potrzeba jedynie czasu aby soczewica namokła przez noc 🙂
Zrobiłam i ja, bo w szafce zalegały suszone pomidory. Wygląda okropnie – taka szara breja, ale w smaku jest zaskakująco dobre. Smażona cebulka fajnie dopełnia smak. Dopisuję do listy: tanie, szybkie i dobre.
Lubię Twoje przepisy. Robiłam wcześniej sos do spagetti do słoików i wyszedł super. Publikuj więcej 🙂
Uwielbiam soczewicę pod każdą postacią, wypróbuję na pewno 🙂 W połączeniu z pomidorami zazwyczaj używam czerwonej. Świetnie smakuje i gotuje się ją krócej niż zieloną. Pozdrawiam i dzięki za przepis 🙂
Pasztet z soczewicy znam i robię nie raz, mama mnie nauczyła 🙂 ale suszonych pomidorów nie dodawałam, muszę przetestować
Właśnie zrobiłam i jest przepyszna! W smaku bardzo podobna do hummusa pomidorowego. Pasta nie tylko na kanapki, ale też do chrupania z marchewką. Pycha:))
Robię podobna paste ale bez blendowania (cebulka drobno pokrojona) i dorzucam też starta na grubym oczku (i przesmazona razem z cebulką) marchewkę. Też wychodzi pycha, a dzięki nieblendowaniu ma konsystencje masła orzechowego crunchy 🙂 względnie, smalczyku ze skwarkami 🙂 Chętnie spróbuje wersji z pomidorami, brzmi super. Acha, inna opcja niż pasztet jest dodanie jajka i trochę mąki i usmazenie kotlecikow soczewicowych. Wychodzą GIGA!
O ekstra alternatywa :). Ale soczewica też wcześniej moczona :>?
Kocham pasty ze strączków, a szczególnie z soczewicy! Monika, świetnie, że na Twoim blogu jest taka różnorodność i trawożercy również znajdą coś dla siebie. 😉 Pozdrawiam!